środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 34 cz. 1

http://cdn21.urzadzamy.smcloud.net/t/photos/t/25212/wnetrza_aranzacje_1120079.jpgPrzekręciłam klucz w zamku, popchnęłam drzwi, i wypuściłam powietrze, widząc moje tymczasowe mieszkanie. No dobra, to nie to samo co dom Barbary w Anglii, ale nie jest źle. Czarno - białe wnętrze zachęcało mnie i wydawało się być przytulne. Weszłam do środka rozglądając się dookoła. Wciągnęłam walizkę za sobą i rzuciłam ją na ziemie. Usiadłam na kanapie i znowu wpatrzyłam się w ulotkę. Naprawdę potrzebowałam operacji plastycznej? Nie byłam brzydka, wszystko było ze mną w porządku...chyba. Biorąc pod uwagę to, że zakochało się we mnie dwóch chłopaków z One Direction? Tak, chyba to nie było mi potrzebne. A może....? W sumie, raz się żyje, czemu by nie spróbować. To nie musi być drastyczna zmiana, tylko delikatna, nic nie znacząca operacja nosa....



 ******


Wyszłam z domu. Słońce oślepiło mnie, więc założyłam na nos moje okulary. Pogwizdując szłam wesoło w stronę sklepu. Myślałam o operacji, o chłopakach, o wszystkim. Ale jakoś w dziwnie, obojętny sposób, jakby to wszystko nie miało znaczenia. Kopnęłam jakiś kamień, który leżał mi na drodze. Wszystko jest dzisiaj takie piękne! Wszystko, oprócz tego wrzasku...Kto tak wrzeszczy? Co to ma znaczyć? Chyba się zagapiłam i zeszłam ze swojej trasy. Stałam między wysokimi, obskurnymi kamienicami. Dobra, nie ważne, zaraz znajdę drogę powrotną, ale o co chodzi z tymi wrzaskami? Rozejrzałam sie wokoło.
-Jezus Maria...-szepnęłam sama do siebie kiedy to zobaczyłam.  Trzech chłopaków kopie kogoś leżącego. Jego wrzaski rozdzierają ciszę. Przeszły mnie ciarki. Nie mogę go tutaj tak zostawić, oni go zabiją! - myślałam, kiedy już biegłam w ich stronę. Byłam może z pół metra od nich, kiedy się zatrzymałam. Ci, tak pochłonięci swoim zadaniem nawet mnie nie zauważyli.
-Zostawcie go! - krzyknęłam, trochę za bardzo piskliwym głosem, ale to jedyne na co było mnie wtedy stać. Mój desperacki akt odwagi przeraził nawet mnie. Trójka zakapturzonych mężczyzn odwróciła się gwałtownie. Nie miałam szansy zobaczyć ich twarzy, gdyż z bólu aż mnie zamgliło. Uczucie było niewyobrażalne,  jakby moja twarz stanęła  żywym ogniem. Upadłam na ziemie wyjąc z bólu. Widziałam, jak zarysy postaci oddalają się. Krzyczałam, błagałam, żeby mój ból się skończył. Wolałabym umrzeć, niż dalej przez to przechodzić. Niewyraźnie, jak przez mgłę zobaczyłam cień, który rusza się obok mnie. Błagałam, by mnie zabił. On tylko podniósł do góry moją twarz i krzyknął z przerażenia.

**********

Pik.....pik.....pik.....KURWA....pik...pik....Co to za cholerstwo? Czemu tak skrzeczy? Chciałam to wyłączyć i machnęłam ręką w nadziei, że koło mnie znajdę budzik. Miałam bardzo dziwny, straszny sen. Ktoś oblał mnie kwasem. Parsknęłam śmiechem na samą myśl. Chwila...co?
-Doktorze, obudziła się! - usłyszałam nieznany głos, a potem tupot nóg. Próbowałam otworzyć oczy, ale moje powieki były takie ciężkie. Wybełkotałam tylko:
-Który mamy dzisiaj?
-22, proszę pani. - odpowiedział mi głos.
-Sierpień?
-Nie, proszę pani. Wrzesień. - ten głos chyba robi sobie ze mnie jaja. Przezwyciężyłam zmęczenie i podniosłam powieki. Oślepiło mnie światło lampy nad łóżkiem. Chciałam przetrzeć oczy, ale gdy podniosłam rękę, żeby dotknąć twarzy poczułam tylko bandaż. Czyli to nie było sen?!
-Nie, niech pani tego nie dotyka. Opatrunek zdejmiemy za parę godzin. Proszę na razie leżeć, wszystko jest w porządku. - lekarz sprawdził coś w swoich notatkach i wyszedł z sali. Mój wzrok powędrował na nieznaną mi osobę, siedzącą koło łóżka.
-Jezu, jak dobrze, że się obudziłaś. To wszystko moja wina. - powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na debila. - Ty nic nie pamiętasz, prawda? - zapytał, a ja pokręciłam głową. - Ci goście, próbowali mnie zabić.Nie pytaj dlaczego, sam nie wiem. Po prostu chyba mieli zły humor a ja jakoś tak się napatoczyłem....Chcieli wylać na mnie ten kwas. Kiedy przyszłaś, zaskoczyłaś ich, oni się przestraszyli i właściwie niechcący wylali go na ciebie. Zadzwoniłem po pogotowie i jesteśmy tutaj już jakieś 3 tygodnie. - westchnął i delikatnie dotknął mojej dłoni. - Przepraszam.
-Za co? Przecież to nie twoja wina. - dopiero dochodzi do mnie co powiedział. Kurwa, wymyśliłam sobie jakąś jebaną operacje plastyczną, bo tak mi się widziało. Teraz jestem oszpecona, na zawsze. Widziałam jak wyglądają kobiety po takich wypadkach. Teraz jednak nie to było ważne. Wszystko inne było, tylko nie to. - Co się dzieje z moją twarzą? - zapytałam, starając się nie rozpłakać.
-Oblali cię tak, że kwas nie dotknął twoich oczu, więc nie straciłaś wzroku. Mój ojciec starał się jak mógł, powiedział, że jest szansa, że będzie to wyglądać w miarę normalnie...
-Twój kto? - już nic nie rozumiałam.
-Mój ojciec jest chirurgiem plastycznym. Kiedy byłaś w śpiączce starał się ratować twoją twarz. - wyjaśnił mi a ja spojrzałam na niego przestraszona. Pierwszy raz zwróciłam uwagę na jego wygląd. Boże, był mega przystojny. Tak, to bardzo w moim stylu, leże właśnie i dowiaduję się, że oblano mnie kwasem bez większego powodu, a ja zachwycam się urodą mojego....wybawcy? W końcu on mnie tu ściągnął, gdyby mnie zostawił mogłabym tam zginąć. 
-I co ze mną teraz? - zamknęłam oczy i oczekiwałam odpowiedzi w napięciu.
-Powiedział, że powinnaś być zadowolona, chociaż poza oczami cała twarz już....nie jest twoja. - delikatnie ścisnął moją dłoń, którą nadal trzymał, a ja pomyślałam, że zaraz się rozryczę. Jak to ,,nie moja"?  To są chyba jakieś żarty. Czy ja chociaż przez chwilę nie mogę mieć spokoju od życia? Nie, oczywiście, że nie, jestem Anastazja, ja muszę mieć przesrane. - Za kilka godzin zdejmą ci opatrunek, wszystko się okażę. - westchnął i chyba nie wiedział co mówić dalej.
-Co z moimi przyjaciółmi? Ktoś dzwonił? - zapytałam po chwili patrząc tępo w sufit. Wolną ręką macałam cały opatrunek.
-Wziąłem do karetki twoją torebkę. Dzwonili cały czas. W końcu odebrałem od jakiejś dziewczyny, nazywała się chyba Barbara.....przepraszam, jeżeli nie mogłem. Powiedziałem jej o wszystkim, a kiedy ta przestała krzyczeć stwierdziła, że tu przyleci. Uspokoiłem ją i powiedziałem, że kiedy obudzisz zaraz do niej zadzwonisz. Ostatnio rozmawiałem z nią wczoraj. Kazała ci przekazać, że nie powiedziała pozostałym.
-Umiesz mówić po angielsku? - głupie pytanie, ale jedyne, jakie przychodziło mi na myśl. Byłam tak oszołomiona całą sytuacją.
-Tak, mam zamiar tam wyjechać, muszę się dogadywać. - uśmiechnął się do mnie lekko. W końcu puścił moją dłoń i podparł brodę na rękach, opierając się o brzeg mojego łóżka. - Tak w ogóle jestem Mateusz, już niedługo Matt. - zaśmiałam się. Chłopak wydaję się być miły, umie mnie rozweselić nawet w tak beznadziejnej sytuacji. - Ty jesteś Anastazja. - bardziej stwierdzenie niż pytanie. Pokiwałam głową i znowu ciężko westchnęłam.
-Życie się na mnie uwzięło. - powiedziałam w końcu.
-Aż tak źle? - zapytał
-Przejebane. Wszystko się sypie od początku czerwca. Wtedy właśnie wyprowadziłam się jeszcze z rodzicami do Anglii. Ale to długa historia, pewnie nie chcesz jej słuchać. - westchnęłam.
-Dlaczego? Chce! I tak nie mamy nic lepszego do roboty przez najbliższe kilka godzin. - odparł wesoło. Jego pozytywność mnie rozbrajała.
-Jak to ,,my"? - dokuczałam mu.
-Siedzę tu już równo 25 dni, nie wyjdę teraz. - pokazał mi język. Serio siedział tu od początku?
-Jesteś uroczy. Naprawdę, dziękuję ci za wszystko. - uśmiechnęłam się do niego blado.
-Wiem, że jestem. - napuszył się ze śmiechem. - Ale to nie ważne, opowiadaj. 

********

Równo cztery godziny zajęło mi opowiedzenie wszystkiego. Mateusz wypytywał o szczegóły, nie dawał mi spokoju. W końcu wiedział o mnie prawie wszystko. O chłopakach, o rodzicach, o wszystkim.
-Powiem ci, że nie robisz dobrej reklamy Londynowi, skoro tak to wygląda odkąd się tam wprowadziłaś. Z tego co mówisz, to wynająłem mieszkanie niedaleko twojego. Może jeszcze kiedyś się zobaczymy. - rzucił przyjaźnie.
-Koniecznie! A teraz ty, powiedz coś o sobię.
-Co chcesz wiedzieć?
-Coś superważnego o tobie. - zachęciłam go do mówienia gestem ręki.
-No więc....-zawahał się. - Jestem gejem. I to pewnie dlatego tamci chcieli mnie pobić. Bo jestem inny.
Wybuchłam śmiechem, sądząc, że to żart.
-Jestem gejem. - naśladowałam jego niski głos. Widząc jego zakłopotanie spoważniałam od razu i podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Nie żartujesz, prawda? - zapytałam, a on pokiwał głową. - Przepraszam....
-Spoko, nie ma sprawy. - pokazał mi język. - Wyglądasz jak mumia w tym turbanie na głowie. - zaśmiał się i dotknął delikatnie mojego opatrunku.
-Spierdalaj! To nie jest śmieszne, nie wiem jak teraz wyglądam! - obruszyłam się.
-Ja nie wiem nawet jak wyglądałaś wcześniej. Masz jakieś zdjęcie? - zapytał, a ja sięgnęłam po telefon i ignorując ciągle rosnącą liczbę powiadomień ( smsó'w, nieodebranych połączeń...) wybrałam jakieś stare zdjęcie.
-Śliczności! - uśmiechnął się. - Ale uwierz, znając możliwości ojca będzie tak samo, jak nie lepiej. - starał się poprawić mi humor, ale drętwo mu to wychodziło.
-Zobaczymy jak to.....-nie dokończyłam, bo do sali wparował lekarz.
-Widzę, że dobrze się pani czuję. W takim razie możemy zdjąć opatrunek, jest już na twarzy dostatecznie długo. Czekaliśmy, aż się pani obudzi. - uśmiechnął się do mnie ciepło i podszedł do łóżka. Jego ręce sprawnie rozplątywały bandaże i odklejały plastry. Mateusz zza jego pleców robił do mnie głupie miny. Starałam się jak mogłam, jednak w końcu nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Lekarz spojrzał na mnie, jakbym zwariowała, jednak nie odezwał się. Kiedy skończył, obejrzał moją twarz i poklepał mnie po ramieniu.
-Mateusz, możesz pogratulować ojcu. To najlepsze co do tej pory zrobił. - no tak, czyli znają tu chłopaka. Nerwowo zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu lustra. Nic takiego jednak nie wisiało w pobliżu. Mat, widząc to podał mi rękę i pomógł mi wstać. Postawiłam delikatnie bose stopy na zimnych kafelkach. Pociągnął mnie za sobą, wymijając lekarza, i zaczął iść w stronę łazienki. Szliśmy ramię w ramię przez korytarz. Cały czas macałam skórę twarzy. Była dziwna, taka gładka, wszystko było takie....obce?  Przed drzwiami mój towarzysz zakrył mi oczy swoimi dłońmi. Weszłam po omacku do pomieszczenia. Usłyszałam, jak chłopak zapala światło. Stanął za mną i wyszeptał cicho:
-Będziesz zachwycona. Jesteś gotowa, żeby siebie zobaczyć? - zapytał a ja pokręciłam głową.
-Nie, nigdy nie będę. - stwierdziłam, na co on zaśmiał się.
-No to na trzy. Raz....-serce podeszło mi do gardła. - Dwa.....-nogi miałam jak z waty. - Trzy! - krzyknął i zabrał ręce. Dalej miałam zamknięte oczy. Mateusz zaśmiał się. - No weź, musisz to zrobić.
 Delikatnie uniosłam powieki. Najpierw powoli, tak, że widziałam tylko zarysy wszystkiego. Stopniowo, coraz szerzej rozchylałam oczy. Chyba naprawdę, zdążyłam poczuć Polski klimat, bo kiedy się zobaczyłam, jedyne co byłam w stanie powiedzieć to:
-O kurwa mać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz