sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 21

************************Oczami Niall'a*****************************


Usłyszałem śmiechy z tarasu. Spojrzeliśmy po sobie z Liamem i tylko wzruszyliśmy ramionami. W sumie dobrze, że Zayn poprawił Lou humor.
-DEBILE CHODŹCIE JUŻ! TRZEBA SIĘ UBIERAĆ! - krzyknąłem, a Payne podskoczył ze strachu. Zaśmiałem się i powędrowałem na górę. Przechodząc przez korytarz zobaczyłem coś bardzo dziwnego. Harry w łazience suszył włosy, tańczył i śpiewał coś. Kiedy mnie zobaczył pomachał mi i puścił mi oczko.
-Pojebało cię. - stwierdziłem.
-Jestem taki szczęśliwy! Ty też powinieneś! Kocham cię barcie! - wyśpiewał i chciał mnie przytulić, ale ja odsunąłem się z wyrazem niedowierzania na twarzy.
-Naprawdę, znowu ćpałeś. - skwitowałem i poszedłem dalej. Wziąłem czyste ubrania i wywaliłem Harry'ego z łazienki. Wziąłem szybki prysznic. Pozostali ( poza Stylesem, bo ten skakał jak opętany po domu ) czekali już na mnie przy drzwiach. Władowaliśmy się do samochodu. Lou i Zayn z przodu, Ja między Harrym a Liamem z tyłu.
http://cdn.onedirection.net/wp-content/uploads/2012/11/onedirection-teenvogue.jpg-CZY TY MOŻESZ PRZESTAĆ WYDAWAĆ ODGŁOSY I RUSZAĆ SIĘ? - wrzasnąłem w końcu, kiedy nie mogłem już wytrzymać. Styles spojrzał na mnie i głupio się uśmiechnął. Reszta drogi minęła nam bez żadnych większych rewelacji. Na miejscu od razu dopadły nas stylistki.
-Niall zaraz wychodzimy a ty jak zwykle musisz coś żreć! - krzyknął do mnie nasz menager. Odwróciłem się do niego. Przyłapał mnie na wyjadaniu jedzenia z bufetu. Uśmiechnąłem się do niego niewinnie i wróciłem do reszty chłopaków. Zaczął się koncert, wybiegliśmy na scenę machając do publiczności. Właściwie nic specjalnego się nie wydarzyło, oprócz tego, że ktoś wyjebał się parę razy, ale to właściwie norma. Kiedy mieliśmy już kończyć Louis wziął mikrofon i wyszedł na środek sceny.
-Posłuchajcie! Może wam się nie spodobać ta wiadomość, ale to już pewne. Uzgodniłem wszystko z menagerem. Wyjeżdżam na miesiąc do mojej rodziny, tym samym zawieszając na ten czas swoją działalność. Chłopcy dalej będą udzielać wywiadów i się z wami spotykać. Przepraszam, ale muszę sobie wszystko poukładać, poza tym stęskniłem się za rodziną. Kocham was, dobranoc! - oddał mikrofon i zszedł ze sceny. Staliśmy tam z minami jakby ktoś przyjebał nam patelnią. Lou stanął koło nas. Czekaliśmy na jakiekolwiek wyjaśnienie.
-Wyjeżdżam jutro. Przepraszam, ta sprawa mnie przerosła. Nie daje sobie rady, tylko bym wam przeszkadzał. Poradzicie sobie beze mnie. Jadę do domu się pakować. Jedziecie też, czy jeszcze gdzieś wychodzicie? - zapytał
-Wracamy. Nie mamy ochoty nigdzie iść. - odpowiedział smutno Liam. Wszyscy pokiwaliśmy głowami i ruszyliśmy do domu. Na miejscu siedzieliśmy we trójkę w salonie przed telewizorem, Harry gdzieś wybył a Lou się pakował.
-Do dupy. - stwierdziliśmy jednogłośnie. 

************Muzyka - klik! **********************
**************************Oczami Louisa********************************

Powstrzymywałem łzy. Jak mogłem zjebać coś tak ważnego? Mój najlepszy przyjaciel i była dziewczyna prędzej czy później się w sobie zakochają, a ja będę stał z boku i będę mógł co najwyżej patrzeć jak oboje się oddalają. Będę czuć do siebie coraz więcej, a ja do końca życia będę sam, bo nie pokocham nikogo tam bardzo jak Anastazji. Muszę wyjechać, nie mogę na to patrzeć. A co jeżeli to przekreśli moją przyjaźń z Harrym? Kochałem ich oboje. Więc dlaczego nie życzyłem im dobrze, nie chciałem ich szczęścia? Ciekawe co by się ze mną działo, gdyby nigdy nie doszło do tego wypadku, nigdy byśmy jej nie poznali? Pewnie wszystko byłoby dużo prostsze. Usiadłem bezwładnie na ziemi. Gdzie mój dobry humor, który towarzyszył mi jeszcze kilka godzin temu? Może dopiero teraz dotarło do mnie, że to koniec. Schowałem twarz w dłoniach. Co chwilę wycierałem łzy. Jestem aż taki słaby, żeby płakać przez dziewczynę? Przed oczami miałem jej uśmiech. W głowię wizję chwil spędzonych razem, w uszach jej śmiech. Przypomniał mi się pierwszy pocałunek, pierwszy raz. Albo to, jak spadła ze schodów i się z niej śmiałem. Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym. Musiałem się pakować, ale nie byłem w stanie. Dlaczego muszę być takim kretynem? Od początku związku to ja sprawiałem problemy, a ona tylko wybaczała i nie patrzyła nigdy wstecz. Była idealna. Spojrzałem na telefon. Nasze zdjęcie, niezmiennie, od dnia w którym zaczęliśmy być ze sobą widniało na tapecie. Nie chciałem wstawać, już nawet nie myślałem o tym, że muszę się pakować. Co ja będę ze sobą robił? Co ona będzie przez ten czas robić? Pewnie Harry będzie cały czas przy niej, będzie ją pocieszał. Tak jak ja, kiedy się z nim pokłóciła. Pamiętam ten dzień, kiedy uświadomiła mi, że Eleanor kłamała, że była w ciąży. Była taka chudziutka, delikatna, niewinna. Uśmiechnąłem się, przypominając sobie, jak siedziałem u niej i razem oglądaliśmy ,,Zieloną Milę". Dlaczego to wszystko tak się skończyło? Powinienem dalej walczyć, czy dać jej szansę bycia szczęśliwą z Harrym? Jedno jest pewne - nigdy nie popełniłbym drugi raz takiego błędu. Zmarnowałem swoją szansę na szczęście. Odpaliłem papierosa i siedziałem z nim oparty o ścianę. Łzy powoli przestawały lecieć z moich oczu. Nie wiem jeszcze co zrobię, ale nie odpuszczę. Wrócę tutaj za miesiąc, dam jej ochłonąć. Nie mogę jej stracić na zawszę.


*************************Oczami Harry'ego*************************

-Też cię kocham. - powiedziała dziewczyna, bawiąc się moimi włosami. Leżeliśmy koło siebie na kanapie. W jej oczach mogłem zobaczyć siebie. Uśmiechałem się nie wierząc we własne szczęście. Ciekawe co by się stało, gdyby nigdy nie doszło do wypadku i bym jej nie poznał? Albo gdybym nie spotkał jej wtedy na pogrzebie. Pocałowałem ją w czoło, a ona zaśmiała się cicho.
-Nie mogę uwierzyć w to co się dzieję. - powiedziałem naglę.
-Szczerze? Ja też. To nie znaczy, że się z tego nie cieszę. Wręcz przeciwnie. Po prostu nie mogę uwierzyć, że cię mam. - złączyła nasze usta w delikatnym pocałunku. Przekręciłem ją, tak, że leżała na mnie. W tym momencie nie myślałem o niczym innym. To było takie uczucie, jakbym właśnie dostał coś o czym nawet nie śniłem. Uśmiechnąłem się. Poczułem, że Anastazja robi to samo.
-Wiesz, że się mnie nie pozbędziesz? - zapytałem odrywając się od niej.
-Wiem. Mogę zapytać o to samo. - powiedziała, całując moją szyję. Ja oczywiście zacząłem się śmiać. No tak, łaskotki robią swoje. Anastazja nie przestawała. W końcu odciągnąłem ją od siebie.
-Jesteś okrutna. - stwierdziłem. Położyłem jej ręce na talii. Położyłem ją pod sobą i znowu pocałowałem.
-Co byś zrobiła, gdybym kiedyś ci się oświadczył? - zapytałem, a Anastazja spojrzała na mnie.
-Uważaj, bo jeszcze się zgodzę. - zaśmiałem się. Przejechałem jej dłonią po policzku.
-Jesteś niesamowita. - wyszeptałem jej do ucha.
 *********************Oczami Louisa***************************

Nieprzespana noc. Powlokłem się na dół z walizką. Reszta jeszcze spała. Na dodatek padało. Jakie to denne. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem. Wszystko się zawaliło, posypało jak domek z kart. Wycieraczki monotonnie przecierały szybę. Krople dudniły, a w mojej głowie roiło się od myśli. W tle leciała jakaś smutna piosenka. Jechałem może z dwie godziny. Wysiadłem przed moim domem i wszystko działo się jak w zwolnionym tępię. Dzwoniło mi w uszach. Moja mama przytuliła mnie i wpuściła do środka. Uśmiechałem się sztucznie. Nawet jej nie słuchałem. Od góry do dołu wypełniało mnie tylko zimno. Poszedłem do swojego starego pokoju. Wydawał się być pusty, taki inny. Nie czułem tej atmosfery co kiedyś. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Krążyłem w kółko. Nie chciało mi się spać, a byłem wyczerpany. Oddałbym wszystko, za to, żebym mógł być z nią. Usiadłem na łóżku. Napisać do niej? Ale po co? To i tak nic nie zmieni. Jestem sam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz