środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 15

********Kilka dni później********




*******Oczami Harry'ego*********

Najgorsze dni życia. Odkąd Anastazja pogodziła się z Louisem, urwał się nasz kontakt. Bolało mnie to, że kiedy tylko załatwiłem za nią rozmowę z Tomlinsonem, olała mnie totalnie. No, ale co mam zrobić, jestem dla niej przyjacielem, nikim więcej. To, że ją kocham, nie znaczy, że ona to odwzajemnia. Zdenerwowany wrzuciłem ostatnie potrzebne rzeczy do walizki i ją zasunąłem. Siedziałem na niej przez chwilę, zaciskałem wargi i wpatrywałem się w ścianę. Zastanawiałem się jak wytrzymam patrząc na szczęście wszystkich chłopaków, a w szczególności Louisa. Chwyciłem za rączkę od walizki i zsuwałem ją powoli ze schodów.


******Oczami Anastazji*****

Najlepsze dni życia! Razem z Louisem nie odstępowaliśmy się ani na krok, wszędzie byliśmy razem. Teraz naprawdę czuję, że jest tym jedynym i, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Najbardziej cieszy mnie fakt, że przez cały miesiąc będziemy tylko razem. No my, chłopcy i ich dziewczyny. Kończyłam pakować walizki. Usiadłam na jednej z nich i zasunęłam ją. Siedziałam tak jeszcze chwilę, wpatrzona w ścianę. Zacisnęłam wargi. Cały czas ogarniała mnie niepohamowana radość.
 Uśmiechnęłam się sama do siebie. Chwyciłam rączkę walizki i zbiegłam z nią na dół.




******************Oczami Harry'ego********************





 Jechaliśmy we 4 na lotnisko, gdzie chłopcy mieli spotkać się ze swoimi dziewczynami. Lou i An mieli dojechać osobno. Ostatnio pomieszkiwali u siebie. Wlepiłem wzrok w szybę. Ktoś co chwilę coś do mnie mówił, ale ja dzisiaj nie kontaktowałem. Wysiedliśmy z samochodu. Patrzyłem jak wszyscy witają się i przytulają. Najpierw było mi smutno, a potem zachciało mi się rzygać od tej słodyczy. Stałem samotnie z boku i grzebałem w telefonie. Naglę do grupy rozchichotanych przyjaciół dołączyli An i Tomlinson. Ooo, jak słodko razem wyglądają, trzymają się za rączkę, a on niesie jej torbę. O mój boże, jak pięknie. No dobra, trochę mnie to ruszyło. Dziewczyna nawet na mnie nie spojrzała, właściwie tak samo jak wszyscy. Co ja tu w ogóle robię? Bez większego entuzjazmu przeszedłem udając obojętnego koło nich i wsiadłem do naszego samolotu. Dogonił mnie Zayn.
-O co chodzi? Anastazja o ciebie pytała...- zaczął.
-Tak? To super. Patrz jak się cieszę. - wyszczerzyłem się do niego, wyminąłem go i zamknąłem się w swojej kabinie.No tak, 5 kabin, wszystkie podwójne, oprócz kogo? MOJEJ. Samolot wzbił się w powietrze. Co jakiś czas słyszałem kroki na korytarzu. Położyłem się na łóżku.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Czego? - warknąłem.
-Przyszłam na zwiady. - usłyszałem dobrze znany mi głos.
Podniosłem się i wyszedłem na korytarz. Przede mną stała Anastazja i wpatrywała się we mnie zaciekawiona.
-Czemu się nie odzywasz? Nie przywitałeś się, no nic. - zaczęła zdziwionym głosem.
-Mogę zapytać o to samo. Odkąd pogodziłaś się z Louisem przestałem się liczyć. Rozumiem, że jesteś już szczęśliwa, ale nawet nie pisałaś. Zresztą nie ważne. - urwałem widząc jej minę.
-Jezu, przepraszam, że się tak zachowałam! Po prostu....
-Zapomniałaś. Tak, wiem, nie ma sprawy. Chodź do mnie. - wyciągnąłem ręce w jej stronę i przytuliłem ją.
-Jesteś kochany. - powiedziała cicho, na co ja tylko się zaśmiałem.
-Nie przeszkadzam? - oderwaliśmy się od siebie. Koło nas stał Lou, nawet nie wiem kiedy przyszedł. Opierał się o ścianę i wpatrywał się w nas. Anastazja podeszła do niego i pocałowała w policzek.
-Ty? Nigdy! - chłopak tylko zaśmiał się.
-Chodźmy do pokoju. - powiedział cicho i przysunął ją do siebie. Ta tylko zachichotała cicho, pomachała mi i oddaliła się. Louis uśmiechnął się do mnie, pobiegł za nią i złapał ją za tyłek.
-Zboczeńcu! - krzyknęła dziewczyna.
Wpatrywałem się w nich, a moja mina musiała wyglądać dość przerażająco. Rozszerzone oczy i sztuczny wyszczerz przylepiony do twarzy. Zaraz skoczę z okna, tak, to dobry pomysł.
-Coś ci się stało? - zapytał Liam, który właśnie przechodził. Z taką samą mina odwróciłem się do niego i tylko pokręciłem głową. Dalej szczerząc się wszedłem z powrotem do kabiny, zostawiając go samego. No i po co było wychodzić? Usiadłem zły na ziemi. No tak, tylko miesiąc przed nami.  Może przynajmniej na miejscu jakoś się od nich oderwę.

********6 godzin później*********


Przeciągnąłem się, zaciągając się świeżym powietrzem. Stałem z boku a kawałek dalej 4 pary gawędziły wesoło. Przewróciłem oczami i wsiadłem do jednego z podstawionych wcześniej samochodów. Włożyłem słuchawki do uszu, odchyliłem głowę do tyłu i pogrążyłem się w myślach. Musiałem przysnąć na trochę, bo obudziłem się już pod hotelem. Koło mnie siedzieli Zayn i Perrie. Nie zwracając uwagi na menagera, który zaczął opowiadać o planach na trasę wyminąłem ich wszystkich, wziąłem klucz i udałem się do swojej kawalerki. ,,No co ty, Harry, potraktuj to jak wakacje! Baw się!" - pocieszałem się, jednak nie działało. Chwilę później na korytarz wtoczyli się pozostali. Myślałem, że ten dzień nie może być gorszy. Myliłem się. W nocy miałem okazję usłyszeć odgłosy zabaw Anastazji z panem Louisem, bo jak się okazało, ich pokój był zaraz koło mojego. No kurwa mać, uwielbiam swoje życie.
-To tylko miesiąc, nie takie rzeczy się robiło...-powiedziałem sam do siebie. Słodziaki za ścianą właśnie skończyły. Potem usłyszałem tylko śmiechy. No kurwa, cudnie. W środku nocy, kiedy wszyscy spali, ja siedziałem na parapecie i obserwowałem miasto. Jutro zacznie się zapierdol, nie będzie czasu myśleć o niczym.  Przynajmniej mam taką nadzieje.


********dwa tygodnie później**********

Wywiad, koncert, wywiad, studio, odgłosy ruchania  za ścianą - czyli mój ostatni standard.  Nie, nie miałem racji, oczywiście, że nie zapomniałem. Gorzej - nie myślałem o niczym innym. Nic mi nie wychodziło, tylko denerwowałem chłopaków na próbach. Na koncertach nie wygłupiałem się już z nimi jak dawniej. Z Anastazją się nie odzywałem, najwyraźniej Lou nie popierał naszej znajomości. Siedziałem pogrążony w myślach w internecie, kiedy zza ściany usłyszałem kłótnie.
-NIE CHCE! ZROZUM, NIE MAM OCHOTY! - krzyczała Anastazja. Oooo, jak to? nie będzie dzisiaj seksu? Zaśmiałem się sam do siebie.
-Jezu, ja tylko pytam a ty od razu robisz aferę! - krzyczał Tomlinson.
-Nie pytasz, tylko się drzesz! Idź sobie na tą imprezę, ale beze mnie! - odłożyłem laptopa na bok i wsłuchałem się w rozmowę.
-Chciałem iść z tobą, spędzilibyśmy czas razem, ale jak nie to nie. Ja idę, żegnam. - trzask drzwiami.
-A spierdalaj...-powiedziała po chwili dziewczyna do siebie, na co ja się zaśmiałem. Usłyszałem jak siada na swoim łóżku, tak, że dzieliła nas teraz ściana.
-Mam przyjść? - zapytałem.
-Nie chce cię zamęczać, może obejrzę jakiś film i poczekam na niego. Jest dobrze. - odpowiedziała mi, na co ja tylko wzruszyłem ramionami. Wróciłem do komputera.
-Harry, zawieź mnie tam, boję się o niego. - usłyszałem po chwili.
-Już idę, daj mi pięć minut, przebiorę się. - powiedziałem i szybko włożyłem na siebie coś czystego i spryskałem się perfumami.
Zamówiłem taksówkę i zszedłem na dół. Czekałem na schodach na dziewczynę, która przyszła po chwili. Skinąłem głową w stronę drzwi i oboje udaliśmy się do wyjścia.
-Wiesz do jakiego klubu pojechał? - zapytałem, a ona przytaknęła głową i podała adres kierowcy taksówki, do której właśnie wsiedliśmy.
-Czego się boisz? - zapytałem.
-Tego, że zrobi coś głupiego, albo, że się strasznie upiję. Poza tym, w klubach zawsze jest pełno paparazzi, zrobią mu jakieś kompromitujące zdjęcie i tyle będzie z tej jego ,,szalonej nocy" - wypowiedziała teatralnym głosem ostatnie dwa słowa, na co ja się zaśmiałem. Okazało się, że Louis wybrał klub oddalony od hotelu tylko o 15 minut. Wysiedliśmy i bez większego wysiłku dostaliśmy się do środka. No tak, uroki bycia sławnym. Zaczęliśmy nerwowo rozglądać się za Tomlinsonem. Przeszliśmy pomieszczenie przedzierając się przez ludzi wzdłuż i wszerz ze cztery razy, jednak żadne z nas go nie dostrzegło.
-Harry, to bez sensu, wracajmy......Widzę go! - krzyknęła dziewczyna i gdzieś pobiegła. Po chwili wróciła z lekko już wstawionym chłopakiem. Uśmiechnięta od ucha do ucha zaproponowała, żebyśmy zostali. Niechętnie, zgodziłem się. We 3 siedliśmy przy barze. Przez 20 sekund byłem w stanie wytrzymać widok Lou, podwalającego się do Anastazji. Kiedy jednak zaczęli się całować zamówiłem sobie pierwszego drinka. No i pięć kolejnych. Kiedy mi kręciło się już w głowię, Tomlinson wyszedł na chwilę, a dziewczyna udała się na parkiet.



*************Oczami Anastazji****************


Harry był już spity, Louis w łazience a mi się nudziło. Wstałam z miejsca i poszłam na parkiet. Tańczyłam chwilę sama, kiedy podbił do mnie jakiś facet.
-Masz ochotę zatańczyć? - zapytał a ja tylko przytaknęłam głową. Gadaliśmy i śmialiśmy się, kiwając się w rytm muzyki koło siebie. Nagle ktoś szarpnął mnie za ramię.
-Co ty wyprawiasz? - zapytałam zdezorientowana, widząc wkurwionego Louisa.
-Co ja wyprawiam? Co ty wyprawiasz! Nie było mnie 10 minut, a ty już miziasz się z jakimś facetem?
-Po prostu tańczyliśmy, nawet się nie dotykaliśmy! - krzyknęłam zła. Ten tylko machnął na mnie ręką i udał się do drzwi. Złapałam go i przyciągnęłam do siebie.
-To nic nie znaczyło, a ty jesteś pijany. Chcesz jechać do hotelu? - zapytałam, a ten mnie odepchnął.
-Po prostu mnie zostaw. - powiedział. Odwrócił się i zaczął przedzierać się przez tłum, a ja za nim. Przy drzwiach stanęłam jak wmurowana. Kompletnie zalany Harry przystawiał się do jakiegoś faceta. O Boże, on się kompromituję! Muszę go stąd zabra.....ale co z Louisem? Spojrzałam nerwowo w dwie strony. Biec za Lou i przekonywać go, że to co widział, było po prostu niewinnym tańcem, czy ratować Harry'ego, zanim zrobi coś głupiego i da się sfotografować paparazzi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz