sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 30

 ******Perspektywa Anastazji******

-Czym przepraszam? - stałam z szeroko otwartymi oczami wpatrzona w Louisa. On co zrobił....? 
-Harry, powiedz jeszcze raz, dokładnie, co ona ci powiedziała, gdzie ona jest, co się dzieje? - Tomlinson kręcił głową i wpatrywał się w Stylesa. On uśmiechnięty, błogi siedział przed nim.
-A więc, przyszła Lenearon.....nie, hahahhaha, Eleanor. Powiedziała, że jedzie do rodziców bo jej dziecko zrobiłeś w kiblu męskim i musi im o tym po..powiedzieć hahhahahaha. - śmiał się co chwile. Na pewno ćpał, nie ma innej możliwości. Czemu czułam się zazdrosna, skoro właściwie mnie nie zdradził? No może to dla tego, że zrobił to godzinę po tym jak go zostawiłam? Nie mogę na niego patrzeć, brzydzę się nim. Nie zasłużyłam sobie na to. Skoro to zrobił, nawet nie na trzeźwo, nigdy nie miał prawa mieć pretensję do mnie, o to, że tylko tańczyłam z jakimś facetem. Cieszę się, że już z nim nie jestem. A co ja teraz zrobię ze Stylesem? Siedzi tutaj naćpany, zaraz powie coś nieodpowiedniego, czuję to. Muszę go stąd zabrać. Starałam się nie patrzeć na Louisa, szybko podeszłam do nich, chwyciłam Harry'ego za ręce i już chciałam z nim wyjść, żeby nie siedział tutaj w takim stanie, kiedy nagle coś mnie zatrzymało. Chwyciłam telefon leżący na szafce i rzuciłam go Tomlinsonowi. Trafiłam w podłogę i cały ekran się roztrzaskał. Spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
-Ups, teraz już nie zadzwonisz do swojej mamusi, bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że będzie na ciebie czekać. Dobrze, że nie cierpiałeś długo z powodu rozstania. - odwróciłam się i ciągnąc za sobą Harry'ego skierowałam się do samochodu. Lou mnie nie gonił, nie mógł. Złamana noga, poza tym, właśnie chyba przetwarza ostatnie informacje. Muszę mu pogratulować, tak szybko wyleczył rany po mnie, zajęło mu to, aż 2 godziny. Otarłam łzy i wepchnęłam roześmianego Stylesa na siedzenie obok kierowcy. Sama usiadłam za kierownicą i z piskiem opon ruszyłam w stronę domku letniskowego. Tam chyba najlepiej mu będzie dochodzić do siebie. Spojrzał na mnie głupim spojrzeniem.
-Jesteś taka piękna kiedy płaczesz, ale jeszcze piękniejsza, kiedy się śmiejesz. - powiedział i znowu się zaśmiał. Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie. Niech się do mnie nie odzywa, nie mam ochoty na rozmawianie z naćpanym, byłym chłopakiem. Właśnie...byłym. Czemu wszystko dzieje się na raz? Czemu te złe rzeczy, które mnie ostatnio prześladują nie mogą być rozłożone na dłuższy okres czasu? Odkąd jestem w Anglii chodzi za mną jakieś fatum. Wypuściłam głośno powietrze. Dojechaliśmy na miejsce. Wyciągnęłam Harry'ego i powlokłam go za sobą do domu. Usadziłam go na kanapie, a sama siadłam na ziemi. Ile trzyma heroina? Chyba do ośmiu godzin. Czemu on znowu ćpał? Przecież to go uzależni, będzie musiał iść na odwyk, a ja będę miała poczucie winy. Chłopak położył się i nucił coś pod nosem. Podeszłam do niego i zapytałam.
-Harry, słuchaj mnie. - powiedziała powoli i wyraźnie. Spojrzał na mnie błogim spojrzeniem. 
-Tak kochanie? - zapytał po chwili.
-Masz gdzieś jeszcze heroinę? - patrzyłam w jego zwężone źrenice. 
-W moim mieszkaniu, chcesz też? Ale nie możesz powiedzieć policji, ciiiii. - położył mi palec na ustach i wybuchnął śmiechem. - zamkną mnie i kto będzie tak ładnie śpiewał? - rozłożył ręce w pytającym geście. Przewróciłam oczami.
-Podaj mi adres tego mieszkania. - poprosiłam ładnie, a on przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał mi adres do ucha, po czym ugryzł je delikatnie i zaczął całować moją szyję. Przeszły mnie dreszcze, wstałam i spojrzałam na niego zdziwiona. Trzymałam dłoń w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą były jego usta. - Chodź ze mną. - podałam mu rękę i znowu wyszliśmy z domu. Nie mogę go tu zostawić, a to może być jedyna okazja do wyrzucenia tego gówna. Po jakimś czasie wysiadłam pod wysokim budynkiem. Ten adres wskazał Harry. Wepchnęłam go do mieszkania i zamknęłam drzwi. Usiadł na podłodze i błogo się uśmiechał. Spojrzałam na niego z żalem w oczach i zaczęłam przeszukiwać jego mieszkanie. Gdzie on mógł schować to gówno? 
-Gdybym była Harrym Stylesem, gdzie schowałabym narkotyki? - mówiłam sama do siebie gorączkowo rozglądając się po mieszkaniu. Zdesperowana podeszłam do leżącego na ziemi chłopaka.
-Harruś skarbie, powiedz mi, gdzie te twoje strzykawki? - zapytałam słodkim głosem. On niemrawo wskazał na szafkę nad łóżkiem. Podbiegłam do niej i wyrzuciłam całą jej zawartość na ziemie. Są! Pełno białego gówna, osmolona łyżka i strzykawki. Wzięłam cały biały proszek i spuściłam go w kiblu. Strzykawki schowałam do torebki. Usiadłam przy chłopaku. Delikatnie pogładziłam go po włosach. 
-Co ty ze sobą robisz? - zapytałam i wytarłam łzy z policzka. Rozwalę całe one direction. Ich urlop niedługo się kończy, co powiedzą w pierwszym wywiadzie? Dwoje z nich będzie rodzicami, jeden jest narkomanem a pozostali... No dobra, Liam i Niall się trzymają.
-Co się stało, musisz się cieszyć! - zaśmiał się Harry. Przewróciłam oczami. - No co? Wiesz, że ja cię kocham? - zapytał naglę i oparł się na rękach. - Bardzo. 
-Wiem, że mnie kochasz. - odparłam obojętnie i podciągnęłam nogi pod brodę. A ja dalej go kocham? Pewnie, że tak. Ale przynajmniej na razie potrzebujemy przerwy. Dalej nie czuje tego co kiedyś, dalej bym się go...bała? A jeżeli to nie minie, to znaczy, że to już koniec, nie byłoby sensu ciągnąc tego dalej. Niespodziewanie, jakby czytał w moich myślach, Harry przytulił mnie. Wiedziałam, że jest naćpany. Mimo to wtuliłam się w niego i zaciągnęłam jego perfumami. Do oczu znowu naszły mi łzy. Może ja nie mogę bez niego żyć? Zaczęłam płakać. Chyba ze szczęścia, że go mam.
-Kocham cię. - wyszeptałam.
-Ja ciebie też. - odpowiedział tym samym, błogim tonem. Zaśmiałam się cicho. Podniosłam się z podłogi i podałam mu rękę. Wstał i razem udaliśmy się do łóżka. Leżeliśmy wtuleni w siebie. Cały czas płakałam, nie mogłam się powstrzymać. W końcu, zmęczona tym wszystkim, zasnęłam.
**********7 godzin później**********
-Gdzie to jest, gdzie to kurwa mać jest!? - otworzyłam oczy i gwałtownie się podniosłam. Harry biegał jak opętany po mieszkaniu. Cały się trząsł. Zauważył, że się obudziłam. Wbił we mnie swój wzrok. Miał przekrwione gałki oczne i zwężone źrenice. Podbiegł do mnie i szarpnął mnie kilka razy. Wyrwałam mu się i szybko wstałam z łóżka. On znowu przybił mnie do ściany.
-Co z nimi zrobiłaś? - wysyczał. Mój oddech przyśpieszył a serce zaczęło szybko bić. -Wyrzuciłaś to, tak? PYTAM SIĘ KURWA! - krzyknął, a ja odepchnęłam go od siebie. Nogi całe mi się trzęsły. Harry oddychał ciężko. 
-Wyrzuciłaś całą herę, prawda? - warknął, a ja tylko pokiwałam głową. - No i po co, kurwa mać? Leć lepiej do tego swojego chłoptasia, który godzinę po tym jak go zostawiłaś posuwał swoją była w kiblu. No już! ZAPIERDALAJ DO NIEGO! - wskazał na drzwi. Naglę strach minął i ogarnęła mnie furia. Prawdziwa czysta furia. Podeszłam do niego szybko, tak, że stałam teraz milimetry od niego.
-Wiesz czemu to zrobiłam? Bo mi na tobie tak strasznie zależy, że nie mogę patrzeć jak ćpasz! A ty kurwa mać nie umiesz tego docenić. Jesteś żałosny. - patrzyłam mu prosto w oczy. Podniósł rękę, chciał mnie uderzyć. Stałam tam spokojnie. - Zrób to, pokaż jaki jesteś męski. - zamachnął się. Zmrużyłam oczy, ale nie poczułam bólu. Chłopak powoli opuszczał rękę, którą zatrzymał dosłownie centymetr od mojej twarzy.  - Tak myślałam. -zaśmiałam się kpiąco i chwytając torebkę wybiegłam z mieszkania. Cała byłam roztrzęsiona. Nie dam rady prowadzić. Wyciągnęłam telefon i wybrałam pierwszy lepszy numer. 
-Halo? - odezwał się w słuchawce głos blondyna. 
-Niall, przyjedź po mnie, jestem pod blokiem Harry'ego. - starałam się, mówić spokojnie, jednak głos mi się łamał i co chwila łapałam głośno powietrze. 
-Masz samochód? - zapytał.
-Tak, stoi tu, ale ja nie dam rady...
-Będę za 10 minut, to poprowadzę. Nie ruszaj się stamtąd. -przerwał mi i się rozłączył. Stałam tam, i czekałam na niego, starając się uspokoić.
-Spokojnie Anastazja, licz do 10...- mówiłam do siebie i starałam się wyrównać oddech. Naglę ktoś złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie. Nie musiałam patrzeć, żeby wiedzieć, że to Niall. Przytulił mnie, wziął kluczyki i razem wsiedliśmy do samochodu.
-Jedziemy do Barbary, tak? - zapytał, a ja pokiwałam głową, zakrywając usta dłonią. 
-Opowiem wam wszystko w domu, nie dam rady tego powtarzać. - wypaliłam naglę i znowu się rozryczałam. Jak dziecko. Nie panuje już nad sobą. On tylko pokiwał głową ze zrozumieniem. Kiedy dojechaliśmy, nawet mu nie podziękowałam, tylko wyskoczyłam z mojej niebieskiej mazdy i pobiegłam do domu. Kiedy tylko zobaczyłam Barbarę rzuciłam się jej na szyję. Ona trochę zdziwiona, po chwili odwzajemniła uścisk. Czułam, że patrzy pytająco na blondyna stojącego za mną. Poprowadziła mnie do salonu, usadziła na kanapie i nakryła kocem. Wysłała Nialla do kuchni, żeby zrobił mi herbatę. Kiedy wrócił zaczęłam opowiadać, ściskając kubek w ręce. Kiedy skończyłam wybuchłam jeszcze głośniejszym płaczem, a Palvin patrzyła w przestrzeń. Nie docierało do niej to, co powiedziałam.Na pytanie, czy żartuję, pokręciłam tylko przecząco głową. 
-Jadę do niego, poczekajcie tu na mnie. - powiedział Niall, wstał i wyszedł. Żadna z nas nie próbowała go zatrzymać. Barbara przysunęła się do mnie i mocno mnie przytuliła. Pocałowała mnie w policzek i chyba przez 20 minut powtarzała, że wszystko będzie dobrze. Jakby wierzyła, że to prawda. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że myślałam, że do siebie wrócimy, że będzie jak dawniej. Dlaczego on tak to zniszczył?  Spojrzałam na swój telefon na którym widniało jego zdjęcie. Czemu ja się ciebie boję, wstrętny kretynie?

*******Perspektywa Nialla*******

-Masz o co płakać, jesteś idiotą. 
Byłem już w mieszkaniu Stylesa i patrzyłem na niego. Siedział na ziemi, cały się trząsł i płakał.
-Co się ze mną dzieje? - zapytał po chwili.
-Nie mam pojęcia, łamiesz się. Jeżeli jeszcze raz zauważę, że ćpałeś nie będę obojętny. Dzwonie do menagera, a on zawiezie cię na odwyk. Nie Harry, w dupie mam zespół i to co powiedzą fani! - wyprzedziłem jego pytanie, kiedy już otwierał usta. Zamknął je, a z jego oczu znowu zaczęły kapać łzy.
-Ja ją kocham...-zaczął. Denerwował mnie, idiota.
-Wiesz co jest najgorsze? Ona ciebie też. Tylko, że nie będzie z kimś kogo się boi. - warknął. - Jej były chłopak, przez to, że ćpał, zamordował jej rodziców, podpalił jej dom, a na koniec się powiesił. Jesteś idiotą i dobrze o tym wiesz. - zaczynałem tracić kontrolę nad sobą. On tylko siedział i kiwał głowa. - Powinienem cię za to nienawidzić. Wiesz o tym? - zapytałem. 
-Ja siebie już nienawidzę. Po prostu nie daję sobie rady...
-Tak tak, biedny Harruś, ćpa, bo rzuciła go dziewczyna, która, prędzej czy później by do ciebie wróciła. Za 3 dni mamy wywiad, potem koncert. Ogarnij się do tego czasu. Będę sprawdzał, czy znowu nie bierzesz. Nie powiem reszcie o niczym. Teraz będę już leciał. Trzymaj się. - wstałem i już chciałem wyjść. Usłyszałem za sobą jego jęk. Zmiękłem. Był moim przyjacielem, nie mogłem go tak zostawić. Odwróciłem się i usiadłem koło niego na podłodze. - Trzymaj się, wierzę w ciebie. - powiedziałem, tym razem znacznie łagodniej. Poklepałem go po ramieniu. - Mam zostać, prawda? - zapytałem, a on lekko się uśmiechnął i pokiwał głowa. Czyli czeka nas męski wieczór, jak za starych dobrych czasów. Napisałem sms'a do Barbary, że wrócę później i spojrzałem na Stylesa.
-Będziesz mi kiedyś za to dziękował. - zmrużyłem oczy i zlustrowałem go wzrokiem, na co ten zaśmiał się tylko.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz