poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 39

 *****  Kilka dni później *****

- Mateusz masz trzy godziny żeby się spakować,  bo lecimy do Anglii za cztery godziny! - krzyknęłam w pośpiechu do telefonu i się rozłączyłam. Po sekundzie zadzwonił.
- Yyyy.. co ?! Jak to ? Ja nie.. - nie zdążył dokończyć.
- Bez gadania mi tu! Pomyliłam sobie datę lotu o tydzień, ale to nic.
- ...Zdążę. Ja cię kiedyś zabije Anastazja! Jesteś pojebana! - krzyczał jak nienormalny.
- Pamiętaj za trzy godziny jestem po ciebie i jedziemy na lotnisko. - zaśmiałam się i rozłączyłam.
A może powinnam zadzwonić do niego wcześniej i mu powiedzieć? Aaa, nieważne. Dopakowałam ostatnie rzeczy i zamknęłam walizki. Wzięłam na szczęście wszystko, co zostawiłam, kiedy wyjeżdżałam z rodzicami.
W tym miejscu jest tyle wspomnień, całe moje życie. Spakowałam wszystko i postawiłam walizki w korytarzu. siadłam na kanapie i zastanawiałam się, co by było gdybyśmy nie wyjechali do Anglii. Byłabym prawdopodobnie z Piotrkiem, nie poznałabym moich kochanych chłopaków, Barbary, Perrie i innych przyjaciół z Anglii. A przede wszystkim RODZICE BY ŻYLI. Myśląc o tym,  rozryczałam się. Boże, jak ja za nimi tęsknie. Wiem, że musiałam kiedyś sama sobie radzić, ale nie w takich okolicznościach. Okej, muszę się ogarnąć. Włączyłam telewizor i puściłam Top Model. Lubię ten program, bo jest troszkę śmieszne, że te dziewczyny mają  nadzieję, a  nie przechodzą. 



Nawet nie zauważyłam, kiedy minęły trzy godziny.  Mateusz zadzwonił, że miałam być u niego 10 minut temu. Pobiegłam szybko do drzwi. Idiotka, pomyślałam. W pośpiechu nie zauważyłam, że na ten ziąb chciałam wyjść w kapciach i koszulce z krótkim rękawem, brawo dla mnie. Wróciłam, założyłam botki, kurtkę, wzięłam walizki i jak już wrzuciłam je do samochodu, ruszyłam szybko po Matiego. Ten zestresowany wrzucił walizki na tylne siedzenia i wsiadł pospieszając mnie.
- No ruszaj! Nie zdążymy na odprawę! - ponaglał mnie. Jak ja go kocham. To jest mój przyjaciel, najlepszy. Nie znam, go za długo, ale to prawda, że przyjaciół poznaje się w biedzie. Godzinę potem siedzieliśmy i czekaliśmy, aż wsiądziemy do samolotu i po prostu polecimy do tej pierdolonej Anglii. 
- Hej, An. - zaczął Mateusz.
- Hm? - miałam zamknięte oczy. Hibernowałam, stresowałam się ponownym spotkaniem z Harrym.
- Miałaś mi powiedzieć co za gość do ciebie ostatnio dzwonił i czemu się rozpłakałaś po rozmowie z nim. - patrzył na mnie wyczekująco.
- Naprawdę musiałeś teraz zacząć tę rozmowę? - nie miałam siły o tym gadać.
- Obiecałaś mi,  że jak będziemy lecieć do Anglii, to mi opowiesz wszystko. Proszę cię, zaufaj mi.
- Okej okej, ale dopiero jak będziemy w samolocie.
- Dobrze, jak sobie życzysz. - podniósł ręce, najwyraźniej się poddał.
Boooże, ile można czekać na ten pierdolony busik. Chwilę po mojej złotej myśli rozległo się ogłoszenie:
- Pasażerowie lotu 142 do Londynu proszeni są o ustawienie się w kolejce do busa, który was zawiezie do samolotu.
- Okej, czas na nas. - Mati wziął mnie za rękę i poszliśmy w stronę drzwi.
- Czas na drzemkę, nareszcie. - odetchnęłam z ulgą.
- O nie, nie, nie! - potrząsnął mną Matt.
- Czego chcesz? A, wiem. Myślałam, że zapomniałeś. Ok, to było tak. Jak wyjechałam do Anglii z rodzicami, to jechałam do sklepu  i jakieś debile wjechali mi w tył samochodu. Okazało się, że oni są moimi najlepszymi przyjaciółmi na świecie, pomogli mi i są mega kochani. Ten chłopak, który dzwonił to Harry. Jest moim byłym. Iii jak się pokłóciliśmy to on ćpał. Dawał sobie w żyłę. Skończyło się to zerwaniem. I on chce się spotkać, pogadać, ale ja nie mam po prostu na to siły. Boję się, bo kiedyś prawie podniósł na mnie rękę, kiedy wyrzuciłam jego strzykawki i wszystko do kosza. Ja się go bałam, boję nie wiem.
- ( Ło rany bosta XDDD ) Matko, nie wiedziałem, że jest tak źle. Naprawdę. - pocałował mnie w czoło i przytulił. Otrząsnęłam się szybko i przypomniałam sobie o tajemniczym SMS-ie, którego dostał niedawno i szybko wyszedł.
- Hej, skoro mamy godzinę szczerości, to masz mi opowiedzieć o co chodziło z tym SMS-em, którego dostałeś i jak szybko poszybowałeś do domu.
- Bałem się, że o to spytasz. No bo chodzi o to, że ja kiedyś byłem uzależniony od hazardu igrałem w pokera za kasę, codziennie byłem w kasynie i straciłem tam 50 000 zł. To była kasa mojego taty. On jest chirurgiem plastycznym, więc pomyślałem, że mogę wyciągnąć trochę kasy, ale nie wiedziałem, że to się tak skończy. Nie wiedziałem, że to zauważy. Prawdopodobnie nie zauważył, ale ktoś zadzwonił do niego, że przewałiłem 50 000. I nie jest za ciekawie. Stwierdził, że jak chcę tak żyć to mam wypierdalać z domu i nie wracać. Spakowałem się tak szybko, jak tylko umiałem i wyszedłem. Bez pożegnania. Nie liczył na to i miał to w dupie. Przez te kilka dni mieszkałem w hotelu. Na szczęście się pomyliłaś się z datą. Chcę stąd uciec na zawsze i nigdy tu nie wracać.
- Dlaczego nic nie mówiłeś?! - krzyknęłam.
- Nie chciałem się martwić.
- Tak czy inaczej, martwiłam się.
- Okej, przepraszam. - przytulił mnie mocno. - Teraz nie mamy przed sobą tajemnic.- uśmiechnął się szelmowsko.
- Kocham cię, głupku. - odwzajemniłam mu uśmiech.