czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 28

************Perspektywa Barbary**************

-Niall, kurwa mać, znowu nie ma nic do jedzenia! - wydarłam się, kiedy otworzyłam lodówkę ziejącą pustkami. Blondyn wszedł do kuchni z błogim uśmiechem na twarzy.
-Nie wiem jak to się mogło stać. 
-Ja też nie wiem, zbankrutuje przez ciebie. - załamałam ręce.
-Też cię kocham! - pocałował mnie w policzek. Pokazałam mu język.
-Ja jadę do sklepu, bo nawet obiadu nie mam jak wieśniaku ugotować przez ciebie. Zeżarłeś wszysko, grubasie. - udałam się szybkim krokiem w stronę drzwi, po drodze chwytając torbę. - Żegnam pana, do widzeni....Anastazja? Co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona, widząc w drzwiach zmachaną dziewczynę. W ręce trzymała walizkę.
-Musisz mnie ratować...- zaczęła, ale jej przerwałam. 
-Pokój masz wolny na górze. Zostaw walizkę i jedziemy do sklepu, opowiesz mi po drodze. - powiedziałam, a ona uścisnęła mnie i szybko pobiegła na górę. Usłyszałam huk, ( najwyraźniej rzuciła walizką na środek pokoju ) i po chwili była z powrotem. Wskazałam głową na drzwi i obie wyszłyśmy. Odpaliłam samochód i wyjechałam na ulicę.
-Od początku proszę. - spojrzałam na nią wyczekująco.
-A więc tak: Harry był mega zazdrosny o to, że siedzę z Louisem cały czas, więc kazał mi wybierać. Albo wracam z nim do domu, albo zostaje. No i zostałam, bo on nie może mi kazać wybierać. Poza tym, zrobił się agresywny, bałam się go. No i się...rozstaliśmy. -siedziała wściekła na fotelu. Wpatrzona w drogę, nawet nie zauważyła mojego wyrazu twarzy.
-Jak to....naprawdę? - nie mogłam w to uwierzyć. - Co Stylesowi odjebało? Jak to ,,agresywny"? Czy ty mnie słuchasz? - dotknęłam jej ramienia. Odwróciła się w moją stronę. Nie była smutna, była wyraźnie wkurwiona. - Anastazja! - krzyknęłam zdziwiona. 
-No szarpał mnie, krzyczał, denerwował się bez powodu...- znowu wróciła do oglądania pejzażu za oknem. 
Dojechałyśmy do sklepu. Zaparkowałam, wzięłam wózek i razem z dziewczyną zaczęłam przechadzać się między alejkami.
-Powiedział chociaż, dlaczego to go tak wkurzało? Podaj mi masło. - wskazałam na półkę. Sparrow westchnęła i sięgnęła po produkt. 
-Bo on kochał się we mnie ja jeszcze byłam z Louisem i tak bardzo wtedy cierpiał, bla, bla, bla, i teraz znowu cierpi bo myśli, że się w nim zakocham.
-Daj mi mleko. No dobrze, tylko wychodzi na to, że ci nie ufa. - odebrałam od niej produkt. - Albo jest zakochany do szaleństwa.
-Nie pomagasz mi. - warknęła i włożyła do koszyka pomidory. - nie wiem co mam o tym myśleć. 
-Ja też nie, nigdy się tak nie zachowywał. A znam go długo. Może ma okres. - pokazałam jej język a ona się zaśmiała. - Szkoda, że to koniec.
-Wiem. Trudno, to jemu odwaliło nie mnie. Idziemy do kasy? Mamy już wszystko. - pokiwałam głową i razem ruszyłyśmy w wybranym kierunku. Po kilku minutach wypakowywałyśmy już wszystko do bagażnika.
-Ale nie martw się, nie chce widzieć jak płaczesz. Nie warto. - uśmiechnęłam się do niej po chwili. 
-Nie będę płakać. Jestem wściekła, ale nie jest mi przykro. Jadę odwieźć wózek. - uwiesiła się na nim i odjechała w stronę sklepu.
-MASZ MI PRZYWIEŹĆ Z POWROTEM PIENIĄŻEK! - krzyknęłam. Ona pokazała mi środkowy palec. Po chwili wróciła z uśmiechem na ustach.
-Gdzie mój pieniążek? -zapytałam groźnie. 
-Przepiłam. -wybuchła śmiechem Anastazja. Uderzyłam ją w ramie. 
-KURWA MÓJ PIENIĄŻEK! CIĘŻKO ZAROBIONY GROSIK! A TY WIEŚNIAKU GO UKRADŁAŚI PRZEPIŁAŚ! JUŻ SIĘ KOLEGUJEMY! - wbiłam wzrok w drogę. Dziewczyna śmiała się w najlepsze. Chyba nie za bardzo ruszyło ją zerwanie ze Stylesem. To dobrze. Po cichu miałam nadzieję, że wrócą do siebie z Louisem. Wysiadłyśmy z samochodu pod domem.
-NIAAAAAAAAL! WEŹ TORBY Z ZAKUPAMI! TYLKO NIE ZEŻRYJ PO DRODZE! - wydarłam się, a blondyn wybiegł z domu. Był przestraszony.
-Jezu, ale się zestrachałem. Nie musisz się tak drzeć, już biorę. - Z podniesionym do góry nosem odmaszerował z torbami. Weszłyśmy z An do domu i zamknęłyśmy drzwi. 
-Co ty taka niemrawa? - zapytał dziewczynę Horan, kiedy za mną wkroczyła do kuchni. Przegryzał sobie właśnie jakąś marchewkę. Zabrałam mu ją i trzasnęłam go w głowę. 
-Przepowiadam ci przyszłość. Będziesz gruby i samotny, bo zjesz w końcu swoją dziewczynę. - zaczęłam machać mu palcami przed oczami. 
-Moja dziewczyna jest za chuda, sama skóra i kości. Nie opyla się. - zaśmiał się. Zmarszczyłam brwi i strzeliłam focha. On niezbyt się tym przejął bo wrócił do rozmowy z An.
-No to mów, co się stało. 
-Zerwałam z Harrym. Proszę cię, nie rozmawiajmy teraz o tym. - nagle jej twarz zmieniła wyraz. Zrobiła się szara. Oczy zaszły jej łzami. O nie, wiedziałam, że tak będzie. Zakryła usta dłonią i wybiegła na górę. Zamknęła się u siebie w pokoju. Dopadłam do drzwi.
-Anka, proszę otwórz. Nie ma tu Nialla, jestem sama. Proszę cię! - krzyknęłam ostatnie zdanie rozpaczliwym głosem. Usłyszałam jak klucz przekręca się w zamku. Otworzyłam drzwi. Dziewczyna właśnie powłócząc nogami szła w stronę łóżka. Rzuciła się twarzą w dół na łóżko i wybuchła płaczem. Usiadłam koło niej.
-Mała, nie martw się. Proszę cię, mówiłaś, że jest dobrze.
-Ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że ja już z nim nie będę. Nie będzie mnie przytulał, całował, nic. A pewnie i tak będę zmuszona się z nim widywać. Ja...ja go kocham, ale mam mętlik w głowie. Dlaczego zaczęłam się go bać? - nie mogła się wysłowić od nadmiaru płaczu. Położyłam się koło niej i pocałowałam ją w głowę. 
-Skarbie, wiesz, że to jego wina. To on zwariował, ty chciałaś tylko pomóc Louisowi. Proszę cię, jeżeli cię kocha, to to zrozumie i przyjedzie tutaj cię przepraszać. - mówiłam cicho do jej ucha. Ona tylko szlochała coraz głośniej. - Chcesz zostać sama? 
-Tak, przeleżeć cały dzień w moim łóżku. -  powiedziała, a ja ze zrozumieniem pokiwałam głową i wyszłam, zostawiając ją samą. 

     ***********Perspektywa Anastazji**************


I znowu jestem sama. Spojrzałam leniwie na telefon. Brak powiadomień. Nie napisał i nie zainteresował się mną. No, nie powinnam się dziwić. Pewnie się wkurwił. Nie dziwię mu się, ja też byłam wściekła. Ciekawe, co teraz będzie. To już koniec....na zawsze? Co ja bez niego zrobię? Zacisnęłam usta i zmrużyłam oczy. Łzy pociekły z moich oczu ciurkiem. Naglę, coś wyrwało mnie z moich rozmyślań. Telefon zawibrował. Rzuciłam się na niego i odblokowałam go. Wiadomość! od HARRY'EGO! Szybko włączyłam podgląd. 

,,Będę tęsknić. No cóż, było miło...."

Zwiesiłam bezwładnie głowę. Wybuchłam już całkiem, ryczałam chyba przez dwie godziny. Czyli to koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz