piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 18

Dzień mijał za dniem, każdy był podobny do poprzedniego: wstawałam, odrzucałam połączenie od Louisa, jadłam, odrzucałam połączenie od Harry'ego, spotykałam się z chłopakami, wracałam do domu, obiad, jechałam pośpiewać do klubu ( w którym aktualnie dorabiałam ), wracałam, odrzucałam połączenia, naśmiewałam się Barbarą z Nialla, który przesiadywał u nas całymi dniami, jedliśmy kolacje, jeszcze raz odrzucanie połączeń i lulu spać.
Spałam aktualnie słodko, kiedy ktoś wrzasnął:
-WSTAAAWAJ, JUŻ 10! - otworzyłam oczy i niechętnie spojrzałam na wyszczerzoną parkę. Blondyn z Barbie stali nad moim łóżkiem. Przewróciłam się na drugi bok i zastawiłam twarz kołdrą.
-Spierdalać. - mruknęłam, na co oni się zaśmiali.
-Wiesz co jest dzisiaaaaj? - zaśpiewał blondyn.
-Gówno. - odparłam.
-Harry i Lou wracają! - krzyknęła dziewczyna. Zerwałam się gwałtownie.
-To już dzisiaj? - zapytałam niemrawo.
-Nie, wczoraj. - uśmiechnął się Niall.
-Masz zamiar z nimi porozmawiać? - zapytała Barbe.
-Chyba muszę. - przeciągnęłam się leniwie.- O której będą w Londynie?
-Tak właściwie.....już...tylko się nie drzyj! - krzyknął Niall widząc moją minę. Już miałam coś powiedzieć, kiedy nagle zadzwonił telefon.
-Halo? - odebrałam zdenerwowana nie patrząc na wyświetlacz.
-Jezu, nie wierze, że cię słyszę. Co się z tobą działo? - zapytał Louis. - Jestem już w domu, możemy się spotkać? Porozmawiać? - zapytał, nie dając mi dojść do słowa.
-Chyba musimy. Będę u ciebie za godzinę. - rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź. Wygoniłam z pokoju migdalącą się parę i zaczęłam się szykować. Po 40 minutach zeszłam na dół, udałam, że rzygam na widok całujących się zakochanych, pożegnałam się i wyszłam. Będąc w samochodzie zastanawiałam się od czego zacznę. Bałam się powiedzieć mu o wszystkim. No i przede wszystkim o tym, że już nie chce z nim być. Zaparkowałam przed domem chłopaków i jeszcze chwile siedziałam w aucie. Mozolnie powlokłam się w stronę drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyli mi, przepychający się w drzwiach Harry i Lou. Spojrzałam na nich z politowaniem a ci momentalnie przestali i uśmiechnęli się do mnie, robiąc mi miejsce. Weszłam do pustego salonu i usiadłam na kanapie. Nikogo oprócz nas najwidoczniej nie było w domu. Chłopcy chyba nie mieli zamiaru usiąść, bo stali w drzwiach i patrzyli na mnie.
-Posłuchajcie, może zacznę od początku. Nie będzie z nami tak jak dawniej. My...-tu spojrzałam na Louisa. - nie będziemy razem. Wiesz, że mnie zraniłeś. A ja cały czas nie rozumiem dlaczego. Zresztą koniec naszego związku jest chyba oczywisty. - głos mi się załamał, kiedy na niego spojrzałam. On nawet nie próbował się odezwać, chyba wiedział, że nie ma już nadziei. Wbił wzrok w ziemię i westchnął. Nawet gdybym chciała, nie byłabym w stanie mu wybaczyć.- Mam nadzieję, że kiedyś zostaniemy przyjaciółmi. - zakończyłam swoją wypowiedź, a ten tylko pokiwał głową i wyszedł, zostawiając mnie samą z Harrym. On podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Tak strasznie cię przepraszam, nie wiedziałem, że tak to się skończy. Możesz mnie nienawidzić, tylko proszę, nie mów, że już nie chcesz być moją przyjaciółką. Ja sobie nie dam bez ciebie rady. - cały czas trwał wtulony we mnie. Zaśmiałam się, na co ten spojrzał na mnie zdziwiony.
-Masz racje, w sumie nie wiedziałeś, że powie mi dopiero po tym jak się ze mną prześpi. Chce być twoją przyjaciółką. - uśmiechnęłam się, a ten zrobił to samo.


**************************Oczami Harry'ego*********************


-....chce być twoją przyjaciółką. - uśmiechnęła się do mnie. Starałem się zrobić to samo, ale chyba koślawo to wyszło. Lepsze to, niż żeby miała się do mnie w ogóle nie odzywać. Jezu, jestem podły, przecież ona dopiero co zerwała z chłopakiem. Z chłopakiem, z którym przez ostatni tydzień tak strasznie się użerałem. Kłóciliśmy się niemal o wszystko, dopiero od wczoraj był spokój. To nawet lepiej, że wracamy do normy. Tęskniłem za starym Lou. Trzeba go teraz jakoś pocieszyć po stracie dziewczyny, na przykład wypadem do klubu....
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - wyrwała mnie z zamyśleń dziewczyna.
-Nie. - palnąłem bez zastanowienia. - To znaczy tak! Tak trochę....-zawahałem się i spojrzałem na nią błagalnie, a ta tylko przewróciła oczami.
-To słuchaj, tylko proszę cię, nie drzyj się...-zaczęła niepewnie.
-Kogo przeleciałaś? - zapytałem podnosząc brwi. ,,Zajebie go" - mówiłem cicho w myślach.
-Przestań, to poważna sprawa! - wkurzyła się, a ja spoważniałem.
-No mów, będę poważny. - oznajmiłem i usiadłem grzecznie, opierając się o oparcie kanapy.




****15 minut później******

-JAK SIĘ MAM NIE DENERWOWAĆ? - wrzeszczałem od 5 minut. On ją mógł zabić, ona mogła już nie żyć, Jezus Maria, przecież jej nie można zostawić na 10 minut.Anastazja siedziała ze zwieszoną głową i tylko przytakiwała.
-Dlaczego nie zadzwoniłaś, dlaczego nic nie mówiłaś? Jezu, ja zejdę na zawał. - usiadłem bezradnie na kanapie. Ona podniosła głowę i uśmiechnęła się do mnie niewinne.
-Tak się cieszę, że nic ci nie jest. - podszedłem do niej i ją przytuliłem.Ona wplotła swoje palce w moje włosy i zaśmiała się.
-Boże, jesteś cudowny. - pocałowała mnie w policzek.
-No wieeeem. - zaśmiałem się. - Mam pomysł! Domek letniskowy jest wolny. Wiesz, jeżeli nie chciałabyś cały czas siedzieć na głowie państwa Horanów, to możesz tam mieszkać. Nikt nie miałby nic przeciwko.
-Naprawdę? O Jezu, kocham Cię! Lecę powiedzieć Barbarze i się pakować. Zadzwonię jak skończę. - przytuliła mnie jeszcze raz i wyszła z domu. Odprowadziłem ją wzrokiem z głupim uśmiechem na twarzy.

**********Oczami Anastazji*************


Wbiegłam do domu. Nie zastanawiając się nad niczym wpadłam do sypialni Barbary. Leżała na łóżku z Niallem i chyba właśnie byli po fakcie. Nie przejęłam się tym, i nie wyszłam z pokoju. Patrzyli na mnie zdezorientowani. Nabrałam powietrza i wypaliłam.
-Harrypowiedziałżemogemieszkacwdomkuletniskowymchlopakow.
-Cooo? - zapytał niemrawo Niall.
-Harry powiedział, że mogę mieszkać w domku letniskowym chłopaków. Nie będę ci siedzieć na głowię, dzięki kochanie za gościnę. - przytuliłam zszokowaną dziewczynę, a ta po chwili oddała uścisk.
W podskokach ruszyłam do swojego pokoju i spakowałam wszystkie rzeczy. Nie było ich dużo, tylko parę ubrań które zdążyłam kupić w tym tygodniu za pieniądze za pracę w klubie. Gotowa zeszłam na dół i wpakowałam walizkę do samochodu. Pożegnałam się z państwem Horan i ruszyłam. W aucie zadzwoniłam do Harry'ego, że już jadę. Okazało się, że czeka już na mnie i stara się ogarnąć syf w domku. Zaparkowałam przed dobrze znanym mi budynkiem. Uśmiechnęłam się i wraz z bagażami powędrowałam do drzwi. Bez pukania weszłam do środka i zobaczyłam Harry'ego z odkurzaczem. Sprzątał i tańczył do lecącej w tle muzyki jednocześnie. Kiedy mnie zobaczył pomachał mi i nie przerywał swojego zajęcia. Kiedy odwrócił się tyłem skoczyłam mu na plecy.
-Zgrubłaś jeszcze bardziej. Nogi mi się uginają. - udawał, że nie może ustać.
-Bo są chude i pedalskie. - pokazałam mu język. Zrobił obrażoną minę i mnie zrzucił.
-Tak? To sobie sama sprzątaj. - usiadł na ziemi ze skrzyżowanymi rękami. Zaśmiałam się i usiadłam na jego wyprostowanych nogach. Spojrzał na mnie i uniósł jedną brew do góry.
-Bardzo pana przepraszam, panie Styles. Pana chude, długie łydki to najbardziej męskie nogi jakie widziałam. - powiedziałam powstrzymując się od śmiechu.
-Mogę się zastanowić nad ewentualną dalszą pomocą. - wstałam i podałam mu rękę. Ten niechętnie podciągnął się i wstał. Nalałam wody do miski z płynem i zaczęłam ścierać kurze. Nagle ktoś trzasnął mnie w tyłek, ja zachwiałam się na krześle na którym stałam i spadłam winowajcy w ramiona.
-Bolało szmato! - krzyknęłam widząc śmiejącego się Stylesa. - Śmieszne, a teraz mnie puść. - posłusznie zrobił co kazałam. Cały dzień sprzątania minął bez żadnych rewelacji. Wieczorem opadliśmy oparci o siebie na kanapę.
-Wiesz co? - zaczęłam, a on spojrzał na mnie. - Tyle się ostatnio zmieniło, a tylko ty jesteś ze mną cały czas, niezależnie od wszystkiego.

*******************Oczami Harry'ego*********************

,,Bo się w tobie zakochałem" - cisnęło mi się na usta. Ugryzłem się w język i tylko uśmiechnąłem się do niej.
-Masz ochotę na wino? - zaproponowała. Chętnie się zgodziłem. Najwyżej zadzwonię po taksówkę. Włączyłem telewizor i rozwaliłem się na kanapie. Po chwili Anastazja wkroczyła z pełną butelką. Piliśmy prosto z niej na zmianę. Oparła głowę na moich nogach i odwróciła się w stronę telewizora.
-Myślisz, że dobrze zrobiłam zostawiając go? - zapytała nagle. Przełknąłem nerwowo ślinę.
-A jak czujesz? - chciałem uniknąć dalszej konwersacji na ten temat.
-Że tak, ale będzie mi go brakować. Westchnęła.
-Wiem, że będzie. Tylko, że ty nie przez takie rzeczy już przechodziłaś. Dasz radę, jesteś silna. - nachyliłem się i pocałowałem ją w policzek. Spojrzała na mnie.
-No i mam ciebie.
-No masz. - wyszczerzyłem się do niej, na co ta się zaśmiała. Wróciliśmy do oglądania telewizji. To znaczy, ona wróciła, a ja modliłem się, żeby wytrzymać i nie rzucić się na nią. Film się skończył a ja nie pamiętam z niego nic. Cały czas bawiłem się włosami Anastazji. Wstała z kanapy i udała się do łazienki. Zrobiłem jej kolację i już miałem dzwonić po taksówkę, kiedy ona weszła do kuchni w majtkach i rozciągniętej koszulce. Zapomniałem jak mam na imię, a tym bardziej tego, co właśnie miałem zrobić. Ona tylko spojrzała na stół i zdziwiła się.
-Nie zostajesz? - zapytała. Spojrzałem na nią, kilka razy otworzyłem usta i miałem coś powiedzieć, ale nie wyszło. W końcu zebrałem się w sobie i wydukałem.
-Ni...nie..Już dzwonie po taksówkę. - nie wiem co się ze mną stało. Już ją widziałem w takiej sytuacji i nigdy tak na mnie nie działała. Może to przez to, że przestała się odchudzać i nabrała ,,kształtów"?
-Zostawiasz mnie? - zrobiła smutną minę i podeszła do mnie. Boże, Harry, opanuj się, będziesz żałował, będziesz żałował.
-Przyjadę jutro rano. - dziewczyna pokiwała ze zrozumieniem głową i przytuliła się do mnie. Stałem chwilę w bezruchu po czym to odwzajemniłem. Poczułem jej zapach. To była tortura. Żądza która mnie opanowała była nieposkromiona. Odsunąłem się i uśmiechnąłem delikatnie, po czym szybko wyszedłem z domu. Złapałem się za głowę i przeczesałem palcami włosy. Co to miało być? Zamawiając taksówkę doszedłem do wniosku, że gdybym został mogła to by być najlepsza noc mojego życia. Ale skutki jakie by za sobą pociągnęła, nie byłyby tego warte. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz