-Morderca! Zgnijesz w piekle, nie daruję Ci tego nigdy! Nienawidzę Cię! - nawet nie płakałam, Nie byłam w stanie. Czułam tylko nienawiść. Nawet jeśli nie miałam dobrych relacji z rodzicami to bardzo ich kochałam. Nie umiałam zebrać myśli. Najbardziej bolało mnie, że przed śmiercią powiedziałam mamie, że jej nienawidzę.
-Ja...ja nie wiem dlaczego...-zaczął chłopak. Wtedy nie wytrzymałam. Wyrwałam się z uścisku policjanta i podbiegłam do niego. Zaczęłam go szarpać i krzyczeć:
-Nie wiesz dlaczego? Coś ty powiedział? - splunęłam mu w twarz. Funkcjonariusz znowu mnie złapał a ja patrzyłam na chłopaka z obrzydzeniem i nienawiścią.
Odprowadzili mnie na bok i ktoś z karetki dał mi coś na uspokojenie. Posiedziałam chwilę bez ruchu kiedy wybuchłam niepohamowanym płaczem. Nie byłam w stanie nawet podnieść głowy, a tym bardziej odpowiadać na pytania zadawane przez policję. Zawinęli mnie w koc i musiałam złożyć zeznania. Walczyłam sama ze sobą, by powiedzieć jakiekolwiek zdanie. Nie pamiętam prawie nic z rozmowy, nie rozumiałam sensu połowy wypowiedzi.
-Czy chcesz przenocować na komisariacie? - zapytał mnie policjant. Nic nie odpowiedziałam, dalej siedziałam bez ruchu. Tylko z moich oczu kapały łzy. Uznał to za zgodę i przewiózł mnie w swoim radiowozie na komisariat. Tam zajęła się mną tylko miła funkcjonariuszka. Przyniosła mi ciepłą herbatę. Normalnie podziękowałabym jej, ale w tym stanie nie miałam na to siły. Pamiętam tylko urywki z tamtej nocy. Co chwilę budziłam się z wrzaskiem. Kilka razy miałam wrażenie, że to co się stało to tylko sen. Niestety rzeczywistość uderzyła mnie w twarz. Rano podniosłam się delikatnie z fotela na którym siedziałam. Podziękowałam za troskę i z powrotem udałam się do domu. Właściwie mojego byłego domu. Miałam zamiar go sprzedać i wyprowadzić daleko od niego. Nie mogłam wrócić do Polski - nie miałam do kogo. Bardzo ciężko było sprzedać to miejsce. Po kilku dniach szukania potencjalnego kupca w końcu znalazłam. Wziął go za bardzo niską cenę. Znalazłam mieszkanie blisko centrum Londynu. Wyprowadziłam się z hotelu w którym aktualnie mieszkałam i od razu pojechałam na miejsce. Mieszkanie było zupełnie przeciętne.

-Jestem tu, nie jesteś sama. Nie zostawię Cię teraz - szepnął cicho gładząc moje włosy. Staliśmy tak przez cały pogrzeb. Kiedy się skończył położyłam na grobie kwiaty. Spojrzałam na kamienną płytę i powiedziałam:
-Będę za wami tęsknić.
Szybko oddaliłam się z cmentarza. Byłam już na ulicy, kiedy usłyszałam:
-Anastazja, poczekaj! - Harry podbiegł do mnie. - Mówiłem, że Cię nie zostawię.
-Proszę cię, daj mi spokój. - nie miałam ochoty rozmawiać z nikim. Chciałam wrócić do mieszkania i dalej umierać tam razem z rodzicami. Ale on złapał mnie za rękę. Poczułam przerażający ból.
-Kurwa Styles! - wrzasnęłam.
-Widzę jak się głodzisz, zapadły ci się policzki. Nie mogę patrzeć jak umierasz! - również krzyczał. Kiedy zobaczył, że patrze zdenerwowana na swoją rękę i próbuję ją wyrwać wszystko zrozumiał. Gwałtownie szarpnął rękaw.

To w jaki sposób na mnie spojrzał i to powiedział lekko mnie przeraził. Posłusznie podążyłam za nim cicho płacząc.
Jechaliśmy już jakiś czas bez słowa, nawet na siebie nie patrząc. Rozpaczliwie próbowałam opuścić rękawy.
-Zostaw to. Nie ruszaj - powiedział.
Dojechaliśmy do domu, którego nigdy wcześniej nie widziałam.
-Gdzie jesteśmy?
- W moim domu, przyjeżdżamy tu z chłopakami na wakacje. Wysiadaj. - powiedział oschle.
Po chwili siedzieliśmy w salonie.
- Możesz mi wyjaśnić co się z tobą dzieje? - zapytał od razu.
- To co zawsze. Nie daje sobie rady z niczym.
- Możesz dokładniej?
- Kurwa mać! - nie wytrzymałam - Tne się od 3 lat, głodzę od 2, nie radzę sobie ze sobą, nienawidzę się, wcześniej nienawidziłam rodziców, a teraz ich nie ma. Chce się zabić ale nie mam odwagi. Nic mi już w życiu nie wyjdzie, mam po prostu przesrane, jestem z góry skreślona. Chłopak którego kochałam okazał się ćpunem i mordercą. Nie mam rodziny, nie mam gdzie się podziać, żyć chyba będę z renty po rodzicach. Będę się ciulać po świecie bo nie stać mnie na to, żeby się podnieść, jestem po prostu za słaba. To chciałeś usłyszeć? - teraz już krzyczałam i płakałam jednocześnie. Usiadłam na ziemi ciężko oddychając. Harry siedział i słuchał mnie uważnie. Nie miał żadnego wyrazu twarzy. Podniósł się po chwili, usiadł koło mnie i mocno przytulił.

-Dziękuję, dziękuję ci tak bardzo. Możesz na mnie liczyć już zawsze. - powiedziałam cicho.

-Może i masz rację - przytaknęłam głową.
Zaprowadził mnie do sypialni.
Położyłam się do bardzo wygodnego łóżka. Harry zostawił mnie samą. Leżałam tak chwile rozmyślając. Zamknęłam oczy i słuchałam tego, co dzieje się na dole. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i do środka wszedł Hazza. Trzymał dwa kubki z herbatą. Postawił je na stoliku koło łózka i pocałował mnie w czoło.
- Śpij, dobrze Ci to zrobi.
Już wychodził kiedy nagle się odezwałam.
-Harry? - zaczęłam niepewnie.
-Tak? - odwrócił się w moją stronę.
-Zostań - szepnęłam - proszę.
Chłopak bez słowa podszedł do łóżka i położył się ze mną. Oparł głowę za moją, przysunął mnie do siebie i położył mi dłoń na brzuchu.
- Jesteś bardzo chuda - powiedział wprost do mojego ucha - za bardzo.
- Przestań, jestem gruba.
- Jesteś piękna. Jesteś idealna. - po każdym zdaniu całował mnie w szyję - A teraz zaśnij już.
Oparł głowę na poduszce. Czułam jego ciepły oddech. Uspokajał mnie. Powoli zaczęłam zasypiać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz