środa, 30 lipca 2014

Rozdział 4

Stałam jak wryta i czułam jak wali się mój cały świat kiedy słuchałam jak policjant opowiada mi o zaistniałej sytuacji. O tym jak doszło do mordu i jak oboje zginęli. W oddali widziałam i słyszałam szamoczącego się Piotrka. Miał całe ręce we krwi moich rodziców i zdawało się, że nie wiedział co się dzieje. Na pewno znowu był na haju. Przyznał mi się, że ćpa odkąd wyjechałam. Nie zważając na to, że policjant dalej coś do mnie mówił zaczęłam iść w jego stronę. Kiedy byłam już blisko ktoś złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Mogłam więc tylko krzyczeć w jego kierunku:
-Morderca! Zgnijesz w piekle, nie daruję Ci tego nigdy! Nienawidzę Cię! - nawet nie płakałam, Nie byłam w stanie. Czułam tylko nienawiść. Nawet jeśli nie miałam dobrych relacji z rodzicami to bardzo ich kochałam. Nie umiałam zebrać myśli. Najbardziej bolało mnie, że przed śmiercią powiedziałam mamie, że jej nienawidzę.
-Ja...ja nie wiem dlaczego...-zaczął chłopak. Wtedy nie wytrzymałam. Wyrwałam się z uścisku policjanta i podbiegłam do niego. Zaczęłam go szarpać i krzyczeć:
-Nie wiesz dlaczego? Coś ty powiedział? - splunęłam mu w twarz. Funkcjonariusz znowu mnie złapał a ja patrzyłam na chłopaka z obrzydzeniem i nienawiścią.
Odprowadzili mnie na bok i ktoś z karetki dał mi coś na uspokojenie. Posiedziałam chwilę bez ruchu kiedy wybuchłam niepohamowanym płaczem. Nie byłam w stanie nawet podnieść głowy, a tym bardziej odpowiadać na pytania zadawane przez policję. Zawinęli mnie w koc i musiałam złożyć zeznania. Walczyłam sama ze sobą, by powiedzieć jakiekolwiek zdanie. Nie pamiętam prawie nic z rozmowy, nie rozumiałam sensu połowy wypowiedzi.

-Czy chcesz przenocować na komisariacie? - zapytał mnie policjant. Nic nie odpowiedziałam, dalej siedziałam bez ruchu. Tylko z moich oczu kapały łzy. Uznał to za zgodę i przewiózł mnie w swoim radiowozie na komisariat. Tam zajęła się mną tylko miła funkcjonariuszka. Przyniosła mi ciepłą herbatę. Normalnie podziękowałabym jej, ale w tym stanie nie miałam na to siły. Pamiętam tylko urywki z tamtej nocy. Co chwilę budziłam się z wrzaskiem. Kilka razy miałam wrażenie, że to co się stało to tylko sen. Niestety rzeczywistość uderzyła mnie w twarz. Rano podniosłam się delikatnie z fotela na którym siedziałam. Podziękowałam za troskę i z powrotem udałam się do domu. Właściwie mojego byłego domu. Miałam zamiar go sprzedać i wyprowadzić daleko od niego. Nie mogłam wrócić do Polski - nie miałam do kogo. Bardzo ciężko było sprzedać to miejsce. Po kilku dniach szukania potencjalnego kupca w końcu znalazłam. Wziął go za bardzo niską cenę. Znalazłam mieszkanie blisko centrum Londynu. Wyprowadziłam się z hotelu w którym aktualnie mieszkałam i od razu pojechałam na miejsce. Mieszkanie było zupełnie przeciętne. Dopiero tutaj poczułam, że mogę być sobą i dać upust swoim emocjom. Siedziałam na podłodze z żyletką w ręce i krzyczałam z rozpaczy. Nie wiedziałam co ze mną będzie. Nie miałam pieniędzy, rodziców, nie miałam nic. To był mój koniec. Nie byłam wstanie nawet myśleć o tym, żeby się podnieść. Przesiedziałam tak bezczynnie prawie tydzień. Aż do pogrzebu rodziców. Wtedy pierwszy raz od tych 4 dni zrobiłam coś innego niż siedzenie, palenie i cięcie się. Uczucie głodu który właściwie wysysał mój żołądek nie dawało mi juz żadnej satysfakcji. Nic mi jej nie dawało. Powoli podniosłam się z kanapy i ubrałam na czarno. Wyszłam z bloku i oślepił mnie blask słońca. Tak dawno go nie widziałam. Założyłam okulary. Autobusem pojechałam w stronę cmentarza. Ostatni kawałek przeszłam na nogach dopalając kolejnego papierosa. Na cmentarzu nie było prawie nikogo, ja, ksiądz i jacyś klienci rodziców. Stałam z boku i przyglądałam się wszystkiemu. Nie mogłam już płakać, byłam zbyt zmęczona. Ostatnie łzy leniwie spływały w dół po moich policzkach. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę. Podniosłam zdziwiona głowę i zobaczyłam. Harry'ego. Uśmiechał się smutno. Wtuliłam się w jego tors i rozpłakałam się na dobre.
-Jestem tu, nie jesteś sama. Nie zostawię Cię teraz - szepnął cicho gładząc moje włosy. Staliśmy tak przez cały pogrzeb. Kiedy się skończył położyłam na grobie kwiaty. Spojrzałam na kamienną płytę i powiedziałam:
-Będę za wami tęsknić.
Szybko oddaliłam się z cmentarza. Byłam już na ulicy, kiedy usłyszałam:
-Anastazja, poczekaj! - Harry podbiegł do mnie. - Mówiłem, że Cię nie zostawię.
-Proszę cię, daj mi spokój. - nie miałam ochoty rozmawiać z nikim. Chciałam wrócić do mieszkania i dalej umierać tam razem z rodzicami. Ale on złapał mnie za rękę. Poczułam przerażający ból.
-Kurwa Styles! - wrzasnęłam.
-Widzę jak się głodzisz, zapadły ci się policzki. Nie mogę patrzeć jak umierasz! - również krzyczał. Kiedy zobaczył, że patrze zdenerwowana na swoją rękę i próbuję ją wyrwać wszystko zrozumiał. Gwałtownie szarpnął rękaw.
-Jezu...-szepnął cicho. - Wsiadaj natychmiast do mojego samochodu.
To w jaki sposób na mnie spojrzał i to powiedział lekko mnie przeraził. Posłusznie podążyłam za nim cicho płacząc.
Jechaliśmy już jakiś czas bez słowa, nawet na siebie nie patrząc. Rozpaczliwie próbowałam opuścić rękawy.
-Zostaw to. Nie ruszaj -  powiedział.
Dojechaliśmy do domu, którego nigdy wcześniej nie widziałam. 
-Gdzie jesteśmy?
- W moim domu, przyjeżdżamy tu z chłopakami na wakacje. Wysiadaj. - powiedział oschle.
Po chwili siedzieliśmy w salonie.
- Możesz mi wyjaśnić co się z tobą dzieje? - zapytał od razu.
- To co zawsze. Nie daje sobie rady z niczym.
- Możesz dokładniej?
- Kurwa mać! - nie wytrzymałam - Tne się od 3 lat, głodzę od 2, nie radzę sobie ze sobą, nienawidzę się, wcześniej nienawidziłam rodziców, a teraz ich nie ma. Chce się zabić ale nie mam odwagi. Nic mi już w życiu nie wyjdzie, mam po prostu przesrane, jestem z góry skreślona. Chłopak którego kochałam okazał się ćpunem i mordercą. Nie mam rodziny, nie mam gdzie się podziać, żyć chyba będę z renty po rodzicach. Będę się ciulać po świecie bo nie stać mnie na to, żeby się podnieść, jestem po prostu za słaba. To chciałeś usłyszeć?  - teraz już krzyczałam i płakałam jednocześnie. Usiadłam na ziemi ciężko oddychając. Harry siedział i słuchał mnie uważnie. Nie miał żadnego wyrazu twarzy. Podniósł się po chwili, usiadł koło mnie i mocno przytulił.
- Przestaniesz się głodzić i ciąć. Jesteś silna, wierzę w Ciebie. Pomogę Ci, nie zostawię cię już nigdy. Możesz mieszkać tutaj, nawet zawsze. Albo u mnie i u chłopaków. Albo gdziekolwiek będziesz chciała, pomogę Ci. Pójdziesz na terapię i wszystko będzie dobrze. Nie będziesz już nigdy sama. - przytulał się do mnie i delikatnie mnie kołysał. Odwróciłam swoją twarz w jego stronę i spojrzałam mu w oczy. Odgarnął kosmyk włosów spadający mi na twarz.
-Dziękuję, dziękuję ci tak bardzo. Możesz na mnie liczyć już zawsze. - powiedziałam cicho.
-A ty na mnie. - uśmiechnął się do mnie.- Chcesz się przespać? Jesteś zmęczona, powinnaś odpocząć.
-Może i masz rację - przytaknęłam głową.
Zaprowadził mnie do sypialni.
Położyłam się do bardzo wygodnego łóżka. Harry zostawił mnie samą. Leżałam tak chwile rozmyślając. Zamknęłam oczy i słuchałam tego, co dzieje się na dole. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i do środka wszedł Hazza. Trzymał dwa kubki z herbatą. Postawił je na stoliku koło łózka i pocałował mnie w czoło.
- Śpij, dobrze Ci to zrobi.
Już wychodził kiedy nagle się odezwałam.
-Harry? - zaczęłam niepewnie.
-Tak? - odwrócił się w moją stronę.
-Zostań - szepnęłam - proszę.
Chłopak bez słowa podszedł do łóżka i położył się ze mną. Oparł głowę za moją, przysunął mnie do siebie i położył mi dłoń na brzuchu.
- Jesteś bardzo chuda - powiedział wprost do mojego ucha - za bardzo.
- Przestań, jestem gruba.
- Jesteś piękna. Jesteś idealna. - po każdym zdaniu całował mnie w szyję - A teraz zaśnij już.
Oparł głowę na poduszce. Czułam jego ciepły oddech. Uspokajał mnie. Powoli zaczęłam zasypiać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz