wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 1

-ANASTAZJAAA!! WSTAWAJ! JUŻ 8!- zaczęła krzyczeć z dołu moja mama. No tak, ona i jej recital poranny to coś o czym marzę od dawna.
-NO PRZECIEŻ NIE ŚPIĘ!- Okrzyknęłam zaspanym głosem - Wstałam 20 minut temu! - ,,sraj się" - pomyślałam. Nie miałam zamiaru schodzić na dół i ich oglądać. Wystarczająco już mnie wczoraj zdenerwowali. Nie planowałam tego wyjazdu, nie chciałam go. Nie wytrzymam tu następnych 10 minut. Musiałam dla tej ich ambicji rozwinięcia firmy zostawić w Polsce moich przyjaciół i chłopaka. No właśnie, Piotrek. Muszę do niego szybko zadzwonić. Spojrzałam na telefon i zobaczyłam nasze wspólne zdjęcie. Uśmiechnęłam się blado i wybrałam jego numer.
-Halo? - usłyszałam znajomy głos.
- 00 do w11 - zaśmiałam się.
- w11 zgłaszam się - odpowiedział z rozbawieniem.
- Nigdy mi się to nie znudzi, bardzo za tobą tęsknie - nagle posmutniałam.
- Ja za tobą też skarbie. Nie martw się, damy radę, nie będziemy się widywać w roku szkolnym, ale w wakacje możesz się mnie tam spodziewać!
- Już nie mogę się doczekać. Bardzo Cię kocham
-ANASTAZJAAAA!- przerwała moje romantyczne wyznania mama.
- ROZMAWIAM! - odkrzyknęłam już nieźle wkurzona.
- Hahaha, kochanie nie denerwuj się na mamę - usłyszałam głos chłopaka w słuchawce.
- Ja już nie mogę z nimi wytrzymać, chciałabym być z tobą.
- Już niedługo. Przepraszam kocie, muszę kończyć. Odezwę się później, papa, kocham Cię - nie czekając na odpowiedź rozłączył się. Zdziwiło mnie jego nagłe urwanie rozmowy. Może miał coś ważnego na głowie.
- CZY MOŻESZ W KOŃCU ZEJŚĆ NA DÓŁ? - dalej darła się mama. Nie odpowiedziałam jej, po prostu zeszłam i stanęłam przed nią w kuchni.
- Tak słucham cię mamusiu - zakomunikowałam przez zaciśnięte zęby.
- Jest już 8:30, czy mogłabyś łaskawie pojechać do sklepu? Nie zgubisz się, jest kilka ulic dalej.
- Dobra, daj mi 5 minut.
Jak zawsze, odzywa się tylko kiedy czegoś chce. Zaczęło mnie to irytować. No co zrobić, takie życie. Kiedy byłam już w połowie schodów, najbrzydsze stworzenie świata postanowiło wbiec mi pod nogi. ,,Wspaniale", pomyślałam, lecąc głową w dół. Jeszcze tego mi brakowało. Kiedy zaczęłam się podnosić po bolesnym upadku, mama prychnęła tylko, patrząc na mnie z góry.
-Ile ty masz lat, że po schodach nie umiesz wchodzić?
-To nie ja, to ten twój głupi sierściuch wpakował mi się pod nogi!
-Jak możesz tak mówić o Fafiku! To moje kochane maleństwo -wzięła go na ręce i oddaliła się na kanapę.
Prychnęłam tylko i tym razem ostrożniej weszłam na górę. Po 20 minutach byłam gotowa, nie będę się rozwodzić nad moim wyglądem. Jest tak samo jak zawsze. Przeciętnie. 
Kiedy już wychodziłam z domu obejrzałam się za siebie. Przygnębił mnie widok mojego nowego domu. Chciałabym teraz się obudzić w moim dawnym pokoju, obudzić się i zapomnieć o tym wszystkim co ostatnio się wydarzyło, jak  by to był zły sen. No niestety, byłam w Anglii i już nic nie mogłam na to poradzić. Super, jeszcze do tego wszystkiego zaczęło padać. Podbiegłam do samochodu i do niego wsiadłam. Kilkanaście minut później stałam już na światłach słuchając muzyki. Ulice były zupełnie puste. Gdzieś w oddali usłyszałam piski opon i coraz głośniejszy warkot silnika. Zaczęłam myśleć o moich rodzicach. Ciekawe co by zrobili gdyby teraz nie wróciła, gdyby coś mi się stało. Pewnie machnęliby ręką i na tym skończyłaby się ich żałoba. Było mi czasami przez to przykro, chciałabym mieć normalne kontakty z nimi, ale oni zawsze podejmowali decyzje za mnie i nigdy nie pytali mnie o zdanie. Uniemożliwiali mi poczucie ciepła rodzinnego na każdym kroku. A co by zrobił Piotrek? On jest przystojny, znalazłby sobie inną laskę. Nie wierzę w taką dojrzałą miłość, o jakiej mnie zapewnia. Mówi, że gdybym z nim zerwała nie znalazł by sobie innej już nigdy, za bardzo mnie kocha. On ma 20 lat, całe życie przed sobą. Z drugiej strony to słodkie, że traktuje nasz związek tak poważnie. Kurwa mać, co oni robią z tymi samochodami? Drą gumę jak pojebani, słychać ich coraz bardziej. Ten odgłos wyrwał mnie z moich zamyśleń. Przygłośniłam piosenkę lecącą aktualnie w radiu. Była smutna, więc wprawiła mnie w stan melancholii. Tak strasznie tęskniłam za swoim chłopakiem, chciałabym móc się do niego znowu przytulić. Po moim policzku zaczęły płynąć łzy, nie umiałam już wytrzymać, minęło dopiero kilka dni, a mam tu mieszkać już chyba na zawsze. W bocznym lusterku odbiły się światła innego samochodu. Usłyszałam ogłuszający pisk hamulca. Zobaczyłam jak kierowca za mną traci panowanie nad pojazdem i wpada w poślizg. Poczułam silne uderzenie w tył samochodu. Więcej nie pamiętam, chyba straciłam przytomność. 

******

http://1.bp.blogspot.com/-YuBFWGRQ76Y/Ua-Vv7jjgbI/AAAAAAAAAJ0/G8wKnK5GGwU/s640/tumblr_mm5ym1mLcw1sppwx7o1_500.jpgOprzytomniałam po chwili cała spocona ze strachu. Głowa bezwładnie zwisała, ręce całe się trzęsły, wpatrzona w swoje stopy siedziałam bez ruchu. Zza siebie usłyszałam jakieś piski. Nie dość, ze coś we mnie jebło, to musiały to być jakieś idiotki. Na przykład jakieś blondynki. Podniosłam powoli głowę i zobaczyłam, że przednia szyba jest całkowicie roztrzaskana. Zakryłam z przerażeniem usta dłonią, kiedy poczułam coś ciepłego i mokrego na dłoni. To zdecydowanie nie był pot. To była krew. Przestraszyłam się i odruchowo spojrzałam w lusterko. To co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg. Z nosa lała mi się krew, a cały łuk brwiowy miałam rozcięty. Do moich nozdrzy wdał się nieprzyjemny, rdzawy zapach krwi. Zrobiło mi się niedobrze i szybko postanowiłam wysiąść z samochodu. Szybko wyskoczyłam i natychmiast straciłam równowagę. Podparłam się na łokciach o zimny i mokry asfalt. Deszcz przestał już padać. Podniosłam głowę i zobaczyłam winnych tego wypadku. Okazało się, że byli to gówniarze, którzy dopiero dostali prawo jazdy i chcieli się zabawić. Było ich może 5. Zanim mnie zobaczyli, rozmawiali z histerią w głosie: 
-Louis ty idioto! Mówiłem, że to się źle skończy, mówiłem, że ten wyścig to zły pomysł! - darł się brunet z dwudniowym zarostem. 
-A co jeżeli ta dziewczyna nie żyje? Liam ma racje - odezwał się blondyn.
- Skąd wiesz, że to była dziewczyna? - zapytał brunet z burzą loków na głowie.
-Było widać długie włosy w lusterku matole -blondyn przewrócił oczami, tak jakby to było oczywiste.
- Może to po prostu był brudny metalowiec? - rzucił sucharem ten w kręconych włosach na co reszta chłopaków spojrzała na niego jak na skończonego debila.
-Harry,  teraz nie ma czasu na twoje kretyńskie żarciki! Ja ją zabiłem! A ty sobie żartujesz! Spotkamy się w piekle, stary. - rozpaczał kierowca. On sam miał rozczochrane włosy, krew na wardze i rozcięte czoło. W sumie był całkiem przystojny, wyraźne kości policzkowe, i idealnie wyrzeźbione ciało.
-Jeszcze żyje, a metalu nie słucham, nie gustuje w takiej muzyce. Czy ktoś z was mógłby mi pomóc wstać? - odezwałam się wreszcie. Wszyscy w jednym momencie zamilkli i spojrzeli na mnie jak na ducha.
-Banda kretynów! Sama sobie poradzę.- prychnęłam. Kiedy się podniosłam, przyjrzałam się im dokładniej. Wydawało mi się, że skądś ich znam. Znam te twarze, te głosy tez nie były obce. 
-Jezus Maria, zmartwychwstała. Mamy przejebane, teraz to już na pewno pójdziemy do piekła.- powiedział szeptem blondyn. 
-Tak, Judasz już ręce zaciera. Możecie mi powiedzieć dlaczego rozwaliliście mi samochód?!-zapytałam zbulwersowana.
-No bo ten, tak jakoś wyszło, że się ścigaliśmy. I ten szanowny kolega profesjonalny kierowca wjebał Ci się w tył. - wytłumaczył mi mulat. Naglę zrobił minę w stylu ,,If you know what I mean' i zaczął się śmiać - I to tak bezczelnie, na pierwszej randce.
- No tak, bo można się czyjś tył wjebać dopiero na drugiej - odparłam zła, na co reszta wybuchnęła śmiechem. 
To takie typowe, 10 minut po wypadku rozmawiasz z winowajcami o jebaniu się w tył. Witamy w Anglii! Wszystkiego najlepszego Anastazja!
-Tak w ogóle, to jestem Harry, to jest Louis, to Niall, To Zayn a tam stoi Liam. Ale nas pewnie już znasz - uśmiechnął się łobuzersko. 
-Tak, znam was. Ja jestem Anastazja, trochę nieprzyjemne okoliczności spotkania, ale i tak miło was poznać.-uśmiechnęłam się lekko.
-Jezu, my tutaj gadamy a oboje krwawicie! Chodźcie za mną, w drugim samochodzie mam apteczkę. - powiedział Harry, a ja i Tomlinson posłusznie udaliśmy się na tylną kanapę jego pojazdu. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, kiedy Styles szukał czegoś w bagażniku. 
-Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam. Zapłacę za szkody, wynagrodzę Ci to jakoś. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła? Całe szczęście, że nic Ci się nie stało, nie darowałbym sobie tego - wypalił nagle mój towarzysz. Spojrzałam na niego zdziwiona, kiedy nagle pobladłam. Co ja powiem rodzicom? Oni mnie zamordują, nie darują mi tego.
-Ja....ja przepraszam, muszę zadzwonić. - powiedziałam i szybko wszyłam przed samochód.
-Gdzie uciekasz? Znalazłem dla was wodę utlenioną i plastry! - zawołała za mną moja prywatna, lokowata pielęgniarka. Rozśmieszyła mnie wizja Harrego przechadzającego się po szpitalnych korytarzach wymieniającego cewniki pacjentom. 
-Muszę zadzwonić do rodziców, zaraz wracam. - rzuciłam szybko i podążyłam do mojego samochodu. Moje biedne, roztrzaskane kochanie. Wydobyłam ze środka torebkę a z niej telefon. Wybrałam numer mamy.
-Tak, słucham?
-Mamoooo....
-Anastazja, nie mam teraz czasu!
-Ale to ważne! 
-Moje życie też jest ważne!
-Nie, ono jest najważniejsze! Gdybyś kurwa chciała wiedzieć, miałam wypadek, ale to Cię pewnie nie obchodzi. Samochód jest do kasacji, mi się nic nie stało, ale to pewnie też masz w dupie! Mogłam w ogóle nie dzwonić! Nienawidzę Cię! - wykrzyczałam przez łzy.
-Anastazja......-usłyszałam zdziwiony głos mamy w słuchawce. Nie słuchałam dalej, rozłączyłam się. Zaczęłam wracać do chłopaków, którzy przepchnęli oba samochody bardziej na pobocze. Anglicy są tacy leniwi,  jest już po 9 a na ulicach dalej pusto. 
-Ej, mała, chodź tutaj mamy dla cieb.....Co się stało? Czemu płaczesz? Boli Cię coś?- zapytał zmartwiony Niall.
-Nie nie, po prostu pokłóciłam się z rodzicami, takie tam, nie chcecie raczej tego słuchać.
-Ależ chcemy! Opowiadaj. - odpowiedzieli chórem.
- No dobra...-westchnęłam i zaczęłam opowiadać im o wszystkim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz